Swoim zaangażowaniem i poświęceniem zneutralizowali ofensywne atuty gości i w pełni zasłużenie zdobyli trzy punkty. Premier Donald Tusk, wierny i czynny kibic biało-zielonych, wesołej miny pewnie nie miał.
Wiara w zwycięstwo lubinian mogła podupaść jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego, gdy okazało się, że z powodu urazu nie będzie mógł zagrać Dawid Plizga. Na szczęście jego koledzy stanęli na wysokości zadania. Gospodarze od samego początku grali bardzo konsekwentnie w obronie i czekali na swoje okazje pod polem karnym rywali. Chyba sami nie spodziewali się, że te nadejdą tak szybko.
Już w 3 minucie po strzale Mateusza Bartczaka piłka odbiła się od Szymona Pawłowskiego i trafiła w słupek. To był pierwszy sygnał ostrzegawczy dla gdańszczan. Drugiego nie było, bo kilka minut później Zagłębie prowadziło już 1:0. Osaczony w polu karnym Wojciech Kędziora wycofał piłkę na 16. metr do Mateusza Bartczaka, a ten długo się nie zastanawiał i potężnym uderzeniem pod poprzeczkę zdobył swojego piątego gola w sezonie. - Tak się składa, że to ja strzelam bramki, ale najważniejsze, żeby drużyna wygrywała - mówił ze skromnością środkowy pomocnik Miedziowych. Lechiści próbowali się odgryzać, ale za każdym razem odbijali się od szczelnej i dobrze zorganizowanej defensywy.
Druga połowa rozgrzała zmarzniętych kibiców do czerwoności, a piłkarze zafundowali im prawdziwą huśtawkę nastrojów. Najpierw był wybuch radości, bo oto w 55 minucie sędzia podyktował rzut karny dla Zagłębia. Po fatalnym błędzie Krzysztofa Bąka piłkę przejął Wojciech Kędziora, a gdy mijał już bramkarza, został sfaulowany. Entuzjazm szybko opadł, gdyż Pawłowski strzelił akurat tam, gdzie się rzucił golkiper Lechii.
10 minut później w głowach fanów złość mieszała się z niezrozumieniem. Rzecz się działa na skraju pola karnego. Bartosz Rymaniak niepotrzebnie po-pchnął Ivansa Lukjanovsa, arbiter odgwizdał kolejny rzut karny, a Abdou Traore pokazał, jak powinno się strzelać z 11 metrów.
Niektórzy pewnie zwątpili w to, że lubinian stać będzie na jeszcze jeden zryw. Na szczęście piłkarze trenera Bajora nie poddali się. W 86 minucie zakotłowało się w szesnastce Lechii. Do piłki dopadł w końcu Kędziora i z bliskiej odległości wpadkował ją do bramki. Ufff... - najgłośniej odetchnął pewnie Pawłowski, który trzy minuty później sam zadał ostateczny cios. W pole karne dośrodkował Damian Dąbrowski, piłkę odbił Małkowski, a Szymek głową skierował ją do siatki. Radość była tym większa, że już w połowie grudnia na świat przyjdzie jego córka, co piłkarz wszem i wobec zamanifestował.
- Chciałbym widzieć drużynę tak walczącą i zmobilizowaną w każdym spotkaniu - triumfował po meczu trener Bajor.
Zagłębie Lubin - Lechia Gdańsk 3:1 (1:0)
Bramki: M. Bartczak (9), Kędziora (86), Pawłowski (89) - Traore (67 - karny)
Sędziował: Mirosław Górecki (Katowice).
Widzów: 4500.
Zagłębie: Isailović - Rymaniak, Horvath, Reina, Dinis - Hanzel, Dąbrowski, M. BartczakI, Pawłowski (90 Woźniak), Kocot (80 Rakowski) - Kędziora.
Lechia: MałkowskiI - Deleu, Bąk, Wołąkiewicz, Kaczmarek - Traore (83 Dawidowski), Surma, Nowak (69 Wiśniewski), Buzała (90 Sazankow), Lukjanovs - Buval.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?