Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legnica: Porażki piłkarzy ręcznych z regionu

Paweł Pluta
Tylko świetnej postawie w bramce Michała Świrkuli piłkarze ręczni Zagłębia Lubin zawdzięczają "zaledwie" dziesięciobramkową porażkę we własnej hali z Vive Targi Kielce. Mistrzowie Polski przyjechali do Lubina bez swoich pięciu podstawowych zawodników, ale że potencjał tej drużyny jest jak na polskie warunki przeogromny, przekonaliśmy się po raz kolejny.

Zagłębie zaczęło od 1:0 po rzucie Piotra Adamczaka, ale jak się później okazało, było to pierwsze i ostatnie zarazem prowadzenie lubinian. Kolejne sześć goli zdobyli kielczanie, podczas gdy gospodarze nie potrafili ani razu pokonać Marcusa Cleverlego. Gdy było 9:2 dla Vive, trener Zagłębia Jacek Będzikowski poprosił o czas, ale niewiele to pomogło. Goście wciąż kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. Zrobiło się trochę lepiej, gdy pojawił się Łukasz Kużdeba. Na 10 minut przed końcem przewaga kielczan stopniała do siedmiu goli (26:19), ale goście znów podkręcili tempo i wygrali różnicą dziesięciu bramek.

- Vive pokazało nam, jak się powinno grać w piłkę ręczną. My za to pokazaliśmy im, jak się grać nie powinno. Wynik nie do końca odzwierciedla to, co działo się na parkiecie. Zagraliśmy fatalne zawody - powiedział po meczu Michał Stankiewicz, kołowy Zagłębia.

Koszmarnej serii porażek nie może przełamać Chrobry Głogów. Zespół, który zaskakiwał in plus na początku sezonu, doznał już szóstej porażki z rzędu. Tym razem podopieczni Zbigniewa Markuszewskiego przegrali na parkiecie beniaminka z Ciechanowa - Juranda.

Co prawda głogowianie przyjechali na ten mecz osłabieni brakiem kontuzjowanych Rafała Stachery, Jakuba Łucaka i Mateusza Frąszczaka, ale za to z zakontraktowanym w czwartek Adamem Świątkiem z Siódemki Miedzi Legnica. Kibice Chrobrego liczyli w końcu na przełamanie, tym bardziej że kolejnym rywalem zespołu Zbigniewa Markuszewskiego będzie Orlen Wisła Płock. Do przerwy gra układa się jeszcze po myśli głogowian, którzy prowadzili nawet różnicą trzech bramek. Na pierwsze prowadzenie gospodarze wyszli dopiero w 47 minucie, ale końcówkę zagrali perfekcyjnie i to im przypadło zwycięstwo.

Osłabiona Siódemka Miedź Legnica nie miała czym przeciwstawić się bitnej jak zwykle we własnej hali Stali Mielec. Dominacja gospodarzy nie słabła ani przez moment, ale czyż mogło być inaczej, skoro trener legniczan Marek Motyczyński miał do dyspozycji 10 zawodników (z jednym bramkarzem)? Ostatecznie skończyło się na porażce Miedzi różnicą szesnastu goli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto