Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Pająk: Nie zrobiłem krzywdy swojemu psu

Ewa Chojna
Jan Pająk: Nie zrobiłem krzywdy swojemu psu
Jan Pająk: Nie zrobiłem krzywdy swojemu psu Ewa Chojna
Jan Pająk: Nie zrobiłem krzywdy swojemu psu. Policja bada czy Jan Pająk popełnił przestępstwo. On z kolei twierdzi, że mundurowi przekroczyli swoje uprawnienia.

Jan Pająk: Nie zrobiłem krzywdy swojemu psu

Przyjechał do szpitala odebrać chorą matkę, na parkingu zostawił samochód, a w nim małego psa. Kiedy wrócił przed autem stały pielęgniarki, które oskarżyły go o znęcanie się nad zwierzęciem. Wezwano również policję.

Wszystko działo się 13 sierpnia przed budynkiem Miedziowego Centrum Zdrowia. - Samochód był schłodzony, a przede wszystkim tylne okno było otwarte - mówi Jan Pająk. - Nie było mnie tylko chwilę bo mama nadal miała robione badania. Kiedy wróciłem od razu te panie zaczęły krzyczeć, że się znęcam nad psem, że powinno się mi odebrać zwierzę.

Po chwili jedna z kobiet przyniosła miskę z wodą. - Pies tylko liznął i od razu przybiegł do mnie - mówi pan Jan. - Wsiadłem do auta, zabrałem psa. W środku uruchomiłem klimatyzację.
I wtedy podjechał patrol policji. - Policjantka kategorycznie zażądała wyjęcia psa z auta. Powiedziała, że jest cały mokry bo się spocił. Odmówiłem, na zewnątrz było ok. 32 stopni, w aucie jedynie 20. Wtedy zagrożono mi, że zostanę zatrzymany, a pies mi odebrany.
Kiedy pan Jan musiał już odebrać matkę ze szpitala policjanci kazali mu uwiązać psa na smyczy. - Nie zdążyłem nawet dojść do drzwi kiedy pies był koło mojej nogi. To mały piesek, wyswobodził się z obroży i przebiegł ruchliwą drogę, żeby być ze mną. Przecież wtedy mógł go potrącić samochód - dodaje pan Jan.

Wtedy policjanci kazali go uwiązać po raz kolejny. Pan Jan wychodząc ze szpitala z matką zobaczył, że zwierzę znów uciekło funkcjonariuszom. Policjantka miała go na rękach.
- Odebrałem psa i zobaczyłem że jest ściśnięty paskiem, chyba od broni służbowej. Byłem tak zdenerwowany, że o mało tego paska nie wyrzuciłem. Policjanci mi powiedzieli, że popełniłem przestępstwo - dodaje zbulwersowany mężczyzna.

Pan Jan zwrócił się do komendanta lubińskiej policji z prośbą o wyjaśnienie tej sytuacji. Zastanawia się również czy nie złożyć dokumentów w sądzie. - Może to brak doświadczenia, może brak wiedzy, ale jeśli ktoś mówi, że pies jest spocony, to od razu widać, że nie ma pojęcia o zwierzętach - dodaje Jan Pająk.

- Psy mają gruczoły potowe jedynie pomiędzy opuszkami palców. To jednak nie wystarczy psu do schłodzenia organizmu. Innym sposobem na to jest zianie - powiedział nam Marcin Wierzba, zoopsycholog z Wrocławia.

Pan Jan złożył też drugie pismo - do dyrekcji MCZ o zabezpieczenie nagrań z monitoringu. Teraz będzie je przeglądać policja.

- Prowadzimy czynności mające wyjaśnić, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa - powiedział nam Jan Pociecha, oficer prasowy KPP Lubin. - Przesłuchano świadków zdarzenia. Pielęgniarki, które wezwały patrol policji na miejsce twierdzą, że przez pół godziny obserwowały psa w aucie. Podchodziły kilka razy do samochodu i widziały jak zwierzę coraz bardziej słabnie - dodaje Pociecha.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto