Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubin: Pomyłki straży miejskiej z mandatami

Ewa Chojna
Ryszard Salamon dostał dwa wezwania ze straży miejskiej - różniły się tylko rejestracją
Ryszard Salamon dostał dwa wezwania ze straży miejskiej - różniły się tylko rejestracją Piotr Krzyżanowski
Zdjęcie z fotoradaru, błędny odczyt, pomyłka w numerze rejestracyjnym i stres właściciela auta, którego wzywano dwa razy do komendy przez pomyłkę.

Taka sytuacja zdarzyła się w Lubinie. Ryszard Salamon z Gorzelina na początku kwietnia dostał wezwanie do straży miejskiej w Lubinie. Razem z wezwaniem przysłano mu wydruk zdjęcia auta, które przekroczyło dozwoloną prędkość. Procedura ruszyła, a po kilku dniach Ryszard Salamon wyciągnął ze skrzynki kopertę.

- Miałem stawić się na komendzie, więc pojechałem wyjaśnić sprawę. To nawet nie jest mój samochód - mówi rozgoryczony mieszkaniec Gorzelina. - Na zdjęciu jest toyota, a ja mam forda sierrę. Rozmawiałem z komendantem. Powiedziałem, że nie zgadzają się numery rejestracyjne auta. Komendant mnie nawet za to przeprosił.

Na wydruku widnieje DLU 5Sxx. Tymczasem auto wezwanego ma numer rejestracyjny DLU S5xx. Wszystko mogło się zakończyć po jednej wizycie w komendzie. Niestety, do Ryszarda Salamona wysłano kolejne wezwanie, tym razem na 16 czerwca. W kopercie było to samo zdjęcie - jak twierdzi pan Ryszard - nie jego samochodu, ale tym razem numery rejestracyjne były już prawidłowe.

- Jak to możliwe? - pyta Salamon. - Mam jeździć po 30 kilometrów, żeby znów mówić im, że to nie moje auto? Jak to możliwe, że na drugim wezwaniu jest już numer rejestracyjny mojego samochodu? To znaczy, że strażnicy wpisują, co im się żywnie podoba? Nie zamierzam jechać drugi raz na komendę - zapewnia zdenerwowany mężczyzna. I radzi strażnikom wziąć się do roboty, bo w końcu to straż miejska jest dla ludzi, a nie odwrotnie.

W tej sprawie skontaktowaliśmy się z Robertem Kotulskim, komendantem lubińskiej straży miejskiej. Po pierwszej rozmowie skierował nas do rzecznika prezydenta Lubina, twierdząc, że ewentualne pomyłki może wyjaśniać tylko z wezwaną osobą. Następnego dnia jednak komendant Kotulski zmienił zdanie.

- Faktycznie, pomyłka nastąpiła z naszej winy - powiedział Kotulski. - Biję się w pierś. To wszystko przez błąd pracownika prowadzącego tę sprawę. W trakcie
pobierania danych i przesyłania ich z jednego urządzenia do drugiego doszło do pomyłki. Strażnik, który się tym zajmował, pomylił cyfrę 5 z literą S i dlatego
pokazały się dane pana Salamona. Kiedy je wprowadzano po raz drugi, pechowo znów doszło do pomyłki i wezwanie ponownie wysłano pod ten sam adres.

Po naszej interwencji Ryszard Salamon nie musi ponownie stawiać się na komendzie.

- To ewidentny błąd z naszej strony - dodaje komendant. - Oczywiście, do adresata trafi korespondencja z przeprosinami za pomyłkę i stres, jaki pan przechodził.
Proszę zrozumieć, nasi pracownicy rozsyłają setki takich wezwań na cały kraj, pomyłka może się zdarzyć każdemu. To pierwsza w naszej komendzie.

Co sądzisz o pracy strażników miejskich? Czy powinni zajmować się mandatami za prędkość? Czekamy na Wasze komentarze

Zobacz też: Legniccy strażacy to prawdziwi bohaterowie

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto