Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Żywioły" opowiadają o katastrofach w PRL. Przeczytasz tu też o tragediach z Głogowa czy Wrocławia

Kacper Chudzik
Kacper Chudzik
Wideo
od 16 lat
Na rynku wydawniczym pojawiła się ciekawa pozycja autorstwa dolnośląskiego dziennikarza. Przemysław Semczuk przygląda się historiom katastrof z okresu PRL - często zapomnianych.

Jeśli socjalistyczna władza była w czymś dobra, to na pewno było to ukrywanie niewygodnych dla siebie faktów. W czasach propagandy sukcesu złe informacje nie były mile widziane, zwłaszcza jeśli wyjaśnianie ich przyczyn mogło przynieść niewygodne informacje o zaniedbaniach, problemach systemu itp. Nie wszystkie wydarzenia dało się zamieść pod dywan, ale często w mediach z tamtych czasów ogromne tragedie opisywane są zaledwie krótkimi wzmiankami, a prawdziwe, długie relacje pozostawały jedynie w ukrytych notach służbowych i relacjach ludzi, którzy nie mogli wtedy o tym opowiedzieć.

Właśnie do relacji takich osób trafił Przemysław Semczuk, autor książki "Żywioły". Znajdziemy w niej szczegółowe opisy kilkunastu katastrof z okresu PRL. Wszystkie te historie są ciekawe, ale dla dolnoślązaków na pewno ważne mogą być tragedie z naszego regionu - a i takie się tu znalazły. Mowa o katastrofie na Placu Grunwaldzkim we Wrocławiu, zatonięciu promu w okolicach Brzegu Dolnego oraz o zawaleniu się hali w Hucie Miedzi Głogów. O ile o tych większych katastrofach się pamięta, to zatonięcie promu ma wszelkie znamiona zapomnianej tragedii. Jak do nich doszło, jak wspominają je świadkowie i oficjalne dokumenty? Przemysław Semczuk opisuje to dokładnie i ciekawie, a materiału zebrał tyle, że jego reportaż zostanie wydany jako seria, a nie tylko jedna książek.

Zobacz też:

Cały rozdział o tragedii w głogowskiej hucie

Dla mieszkańców Głogowa szczególnie interesujący może być rozdział zatytułowany "Awaria" - który opowiada o tragedii w Hucie Miedzi Głogów.

– "Awaria”, tak o niej pisano w oficjalnych dokumentach. W Głogowie nie budzi większego zainteresowania, bo wśród dziesięciu ofiar było tylko dwóch głogowian. Pozostali, to bardzo młodzi chłopcy, ledwie dwudziestoparoletni robotnicy z Montometu w Piekarach Śląskich, którzy przyjechali budować piece. A w samych Piekarach do dzisiaj nikt nie wie, jak zginęli i dlaczego – opowiada autor, który bardzo szczegółowo odtwarza zdarzenia z 1974 roku.

W publikacji znajdziecie nie tylko opisy, dokumenty i relacje świadków - ale też obszerną dokumentację fotograficzną z tragicznych wydarzeń sprzed lat.

"(...) Wraca w pobliże hali, gdzie zbierają się robotnicy. Każe im się cofnąć, bo z dachu wciąż spadają odłamki betonu i fragmenty stalowej konstrukcji. Chwilę później pojawiają się jednostki straży pożarnej. Z hali powoli wychodzą ranni. Ci w lepszym stanie prowadzą ciężej rannych kolegów. Po kilkunastu minutach na miejscu jest już wojsko, milicja i ratownicy górniczy z kopalni Lubin. Z Fabryki Maszyn Budowlanych nadjeżdżają nowo wyprodukowane dźwigi, które czekały na wysyłkę do klientów. Rozpoczyna się akcja ratunkowa" - pisze o pierwszych chwilach tragedii w Głogowie autor.

Ciekawą lekturą są też rozdziały o tragediach całkowicie zapomnianych. A taką może być m.in. katastrofa promu w okolicach Brzegu Dolnego na Dolnym Śląsku. Nawet we wsi sąsiadującej z miejscem tragedii sprzed lat mało kto słyszał o tym dramacie.

Część pierwsza książki nosi nazwę "Ogień". Autorowi udało się zebrać tyle materiału, że w przygotowaniu są już kolejne części "Żywiołów".

Przemysław Semczuk wydał pierwszy tom ciekawego cyklu reportaży

"Żywioły" opowiadają o katastrofach w PRL. Przeczytasz tu te...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto