Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za sąsiada miał Stoiczkowa, a teraz mieszka u

Paweł Kucharski
Z Pawłem Widanowem, obrońcą KGHM Zagłębie Lubin, rozmawia Paweł Kucharski.

Jak się Panu żyje i gra w piłkę w Lubinie? Chyba nie ma nawet najmniejszych powodów do zmartwień?
Czuję się tutaj bardzo dobrze. Wygrywamy mecze, punktujemy, mamy serię meczów bez porażki. Jesteśmy jednym zespołem. Jest dobrze, choć wiem, że zawsze może być jeszcze lepiej. Nie jest ważne z kim grasz. Każdego masz za zadanie pokonać i z takim nastawieniem wychodzisz na boisko. Tylko tak możesz uzyskać korzystny wynik.

Podobno dość długo szukał Pan mieszkania w Lubinie...
Po prostu szukałem (śmiech). Mieszkanie to podstawowa sprawa. W domu musisz się czuć dobrze. Jestem zadowolony z lokalu, który znalazłem…

Nie jest to pierwsze lepsze mieszkanie, bo podobno wynajął je Panu wychowanek Zagłębia, były reprezentant, Mariusz Lewandowski…
Tak, to prawda. Mieszkanie jest naprawdę dobre, obszerne, komfortowe. Dla mnie to najlepsze lokum, jakie widziałem w Lubinie. Czuję się tu dobrze, nie muszę szukać nic innego.

Jak się Panu podoba Lubin?

Nie jest to duże miasto. Możesz w 10-15 minut przejechać całe samochodem. Ale miejsca są typowe - galeria handlowa, restauracja, park. I można skupić się na graniu w piłkę. Wszystko, czego potrzeba piłkarzowi do zwykłego funkcjonowania, jest na miejscu. Absolutnie nie ma co narzekać.

Kto jest Pana najlepszym kolegą w ekipie?

Najwięcej czasu spędzam chyba… z Costą. I nie tylko ze względu na fakt, że gość się swobodnie posługuje językiem angielskim. Chociaż muszę to przyznać bez jakichkolwiek zastrzeżeń - atmosfera w drużynie jest bardzo dobra i jesteśmy do siebie wzajemnie bardzo przyjaźnie nastawieni.

A dlaczego Costa? Ma bardzo podobne podejście do życia, bardzo dobrze się rozumiemy, często rozmawiamy. Mamy obok siebie miejsca w szatni, więc możemy ze sobą pogadać bardzo często. To komunikatywny gość, profesjonalista, a do tego inteligentny facet.

I w Bułgarii, i w Rumunii jest Pan bardzo popularny. Gazety w Rumunii rozpisywały się o próbie kradzieży Pańskiego auta, dostawał Pan nagrody dla najbardziej obiecującego zawodnika ligi…
Ja nie wiem, czy rzeczywiście aż taki popularny jestem, nie jestem wielką gwiazdą. Znany - tak. W kadrze narodowej mam chyba do tej pory pięć czy sześć występów. Regularnie grałem też w młodszych kategoriach wiekowych.

A jeśli chodzi o historię z próbą kradzieży…. Tak, była. W Bułgarii. To było BMW X6, stało zaparkowane przed moim domem. I pewnego ranka obudziło mnie czterech policjantów, zapukali i mówią: Słuchaj, twój samochód jest uszkodzony, ktoś próbował go ukraść… Wychodzę i rzeczywiście. Ktoś próbował się włamać, majstrował coś przy zamku, zepsuł przez to system zabezpieczeń, szybę chyba też… Problemy miałem potem, żeby auto rzeczywiście naprawić, ale przy tym dużo szczęścia, bo przynajmniej miałem co oddać do mechanika.

A jak było z tymi nagrodami piłkarskimi…
To jeszcze było za czasów w CSKA Sofia. Nagroda dla najbardziej obiecującego młodego piłkarza 2008 r. Jak wiadomo, z największych klubów w kraju łatwiej o nagrody. Powód jest prosty - łatwiej cię zauważyć, grasz z lepszymi zawodnikami w ekipie i jest łatwiej pokazać swoje umiejętności.

Christo Stoiczkow to rzeczywiście Pana sąsiad w Bułgarii?
Tak. Może nie dom w dom. Ale niedaleko. Ze dwie minutki ode mnie… Albo może inaczej…. To ja ze dwie minutki od Christo (śmiech). Christo to człowiek bardzo rozpoznawalny w Bułgarii. Nie może być inaczej. Był gwiazdą futbolu. Potem był selekcjonerem kadry. Znamy się z treningów. To bardzo komunikatywny człowiek. Każdy, kto go zna, zwyczajnie podchodzi, może porozmawiać, nie ma barier.

To najlepszy piłkarz w historii Bułgarii?

Zdecydowanie tak. Popatrz, w jakich klubach grał. Z kim na boisku występował. Ile bramek strzelił? CSKA Sofia, była FC Parma… ale nad tym wszystkim - wielka FC Barcelona. Zdobył Złotą Piłkę w 1994 roku. Każdy to pamięta. Kiedy jedziesz do innego kraju i mówisz: Stoiczkow, to każdy od razu reaguje: piłka, Bułgaria. To jest ikona. Ludzie kojarzą nasz kraj także przez pryzmat jego nazwiska, osiągnięć, gry czy bramek. To jest zdecydowanie najlepszy i najbardziej popularny piłkarz w Bułgarii.

Liczy Pan na dalsze powołania do kadry narodowej. Trener Ljubosław Penew mówił o Panu w kontekście szerokiej kadry na eliminacje MŚ…
Tak, jak wspomniałem wcześniej, zagrałem już pięć bądź sześć razy w kadrze. Ostatni raz, za kadencji Lotthara Mattheusa w meczu z Walią w ramach eliminacji do Euro 2012. Wygraliśmy 1:0. A jeszcze wcześniej, w meczu towarzyskim przeciwko Arabii Saudyjskiej. Wygraliśmy 2:0. A jeśli chodzi o dalsze powołania, wszystko w futbolu jest możliwe. Chodzi o to, bym jak najlepiej grał w klubie, dawał z siebie maksimum. Wówczas trener, tak myślę, zauważy mnie i jeśli będzie mnie potrzebował w meczach kadry, to wyśle powołanie. Warunek jest jeden - muszę bardzo dobrze grać.

Kto jest Pana największym rywalem na pozycję prawego obrońcy w kadrze?
Jest duża konkurencja. Jest na przykład Stanislav Manolew z PSV Eindhoven.

Pokazał Pan w lidze, że gra bardzo… stanowczo. Ale wspominał Pan kiedyś, że w swojej karierze otrzymał tylko jedną czerwoną kartkę i to nie bezpośrednio…
O, tak. I za bardzo nie chcę do tego wracać. Głupio ją złapałem. Jeszcze w Bułgarii. Wygraliśmy ten mecz ostatecznie 5:0. Dostałem dwie żółte kartki - pierwszą za faul w pierwszej połowie, rzeczywiście, drugą w końcówce, bo sędzia dał nabrać się na dobrą grę aktorską, rywal upadł bez kontaktu. Dostać czerwoną kartkę w takim meczu… Eh. Po prostu dziwna sprawa. Ale zgadza się, gram twardo, na tej pozycji nie masz innego wyjścia. Najważniejszy jest jednak efekt końcowy całej drużyny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto