Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław. Kardynał Henryk Gulbinowicz nie żyje. Miał 97 lat

rsm
fot. Paweł Relikowski
Kardynał zmarł dziś o 10.40 we wrocławskim szpitalu na ul. Kamieńskiego.

Kardynał Henryk Gulbinowicz. Był uwielbiany przez wiernych ("nasz kochany Gulbi" - mówili o nim), hołubiony przez kolejne władze, przyjmowany z honorami, odznaczany (Honorowy Obywatel Wrocławia, dzieci przyznały mu "Order Uśmiechu", na błękitnej wstędze wisiał dumnie "Order Orła Białego"). Mówili o nim "Książę Kościoła z Ostrowa Tumskiego". Dowcipny, przyjazny, miły. Kochany przez dziennikarzy (za wiedzę i poczucie humoru), legenda "Solidarności" (przecież to on pomógł ukryć słynne 80 milionów opozycji), przyjaciel prezydentów i polityków (ach, te kolejki wielbicieli, które ustawiały się z życzeniami na imieniny i urodziny).

Człowiek-legenda, który miał ogromne wpływy (był blisko papieża Jana Pawła II), z którym liczyli się wszyscy najważniejsi w Polsce (duchowni, politycy, ludzie kultury, profesorowie, lekarze).

Rozpętała się burza
6 listopada 2020 jego świat się zawalił. Tego dnia Nuncjatura Apostolska w Polsce wydała komunikat dotyczący kardynała Henryka Gulbinowicza. Komunikat, który wstrząsnął i Kościołem, i całą opinią publiczną. Nie tylko we Wrocławiu.

"W wyniku przeprowadzonego dochodzenia w sprawie oskarżeń wysuwanych pod adresem kardynała Henryka Gulbinowicza oraz po przeanalizowaniu innych zarzutów dotyczących przeszłości kardynała. Stolica Apostolska podjęła w stosunku do niego następując decyzje dyscyplinarne"...

Jakie to oskarżenia? Tego nie sprecyzowano. Nie jest jednak trudno się domyśleć. Ciemne chmury już od jakiegoś czasu krążyły nad kardynałem.
Publicznie oskarżono go o nadużycia seksualne, jakich miał się dopuścić (sprawa molestowania poety z Warszawy Karola Chuma), ręczył też za księdza pedofila (chodzi o sprawę księdza Pawła K., odsiadującego dziś wyrok za gwałt). A ostatnio zarzucono mu też kontakty ze służbą bezpieczeństwa Polski Ludowej.
Kardynał Gulbinowicz otrzymał od Stolicy Apostolskiej szereg kar: zakaz uczestniczenia w jakiejkolwiek celebracji lub spotkaniu publicznym. Nie może już używać insygniów biskupich. Został także pozbawiony prawa do nabożeństwa pogrzebowego w katedrze i pochówku w katedrze. Dodatkowo Henryk Gulbinowicz musi wpłacić pieniądze na rzecz Fundacji św. Józefa powołanej przez Konferencję Episkopatu Polski (pomaga ona ofiarom nadużyć seksualnych).

"Wstrząśnięty i przyjął go z bólem"

- Surowość tych sankcji i surowość tego wyroku pozwala nam z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że potwierdziły się zarzuty stawiane kardynałowi dotyczące zarówno wykroczeń przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu - czyli mówiąc kolokwialnie - chodzi o molestowanie seksualne, jak i współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa - mówi ks. Rafał Kowalski, rzecznik prasowy Archidiecezji Wrocławskiej, która - choć przez dziesięciolecia była domem i miejscem posługi duszpasterskiej kardynała - to jednak nie była stroną w postępowaniu, które prowadziła Stolica Apostolska.
Obecny arcybiskup wrocławski, Józef Kupny, na wieść o komunikacie z Watykanu był "wstrząśnięty i przyjął go z bólem."
- W przeszłości byli ludzie, którzy zostali skrzywdzeni tutaj, w Kościele wrocławskim - tłumaczy ks. Kowalski i dodaje: - Pierwszym krokiem jest powiedzenie "przepraszam" tym wszystkim, którzy mogą powiedzieć, że są ofiarami czynów, za które ksiądz kardynał został dzisiaj osądzony - mówi.

„Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Jesteś ładnym chłopcem”

Jedyną ofiarą kardynała Gulbinowicza, która publicznie opowiedziała o tym, co ją spotkało ze strony duchownego był poeta Karol Chum z Warszawy.
Był styczeń 1998 roku. Chum był wtedy uczniem Seminarium Duchownego w Legnicy, nocował na Ostrowie Tumskim. Wieczorem w jego pokoju zjawił się kardynał. W maju 2019 roku wyznał na łamach "Gazety Wrocławskiej": - "Gulbinowicz wsunął rękę pod kołdrę. Palec wsadził mi za majtki, a całą dłoń położył na moim penisie. W tym momencie byłem sparaliżowany totalnie. Nie wyciągnął tej ręki. Cały czas coś do mnie mówił, ale ja byłem w takim szoku, że nie rozumiałem go. Kardynał cały czas się uśmiechał i wykonywał pocierające ruchy ręką. Cały czas. To nie było pięć sekund, dziesięć. Byłem w kompletnie innym świecie. Cały czas byłem skupiony nie na tym, co on mówi do mnie, ale na tym co on robi. Wydawało mi się, że to trwa wieczność, a to może były trzy, cztery minuty. Musiał się orientować, że jestem wystraszony, ale się nie krępował, robił to z pełnym przekonaniem, trzymając rękę w moich majtkach i na majtkach. Doskonale wiedział, co robi. Bez żadnych podchodów. W którymś momencie tę rękę wyciągnął. Poczułem ulgę, ale i strach: „co teraz zrobi?” Kardynał siedział przez chwilę na łóżku, podniósł się i powiedział do mnie: „Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Jesteś ładnym chłopcem” - opowiadał.
W ubiegłym roku Chum złożył zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie (postępowanie zostało umorzone - powód: przedawnienie czynu) oraz zeznania w kurii biskupiej.
"Byłem zapalnikiem…"
Nie podejrzewał, że burza, która rozpętał, tak szybko przyniesie skutek. - Jestem bardzo zaskoczony tak szybką decyzją Watykanu w sprawie kardynała Gulbinowicza - mówi Karol Chum. - Myślałem, że ta sprawa będzie się ciągnęła latami, że skończy się na niczym, że nie będzie poważnych skutków ujawnienia przeze mnie prawdy o Gulbinowiczu. Dla mnie było satysfakcją samo to, że powiedziałem publicznie, o tym, co mnie spotkało w młodości, że świat usłyszał prawdę. Nie sądziłem, że Kościół tak szybko go ukarze. Myślę, że byłem zapalnikiem tego, co się stało, ale że to nie tylko przeze mnie kardynał dostał karę, że to też inne oskarżenia, innych osób się do tego przyczyniły. Ten list to suma wszystkich przewinień kardynała - mówi teraz Karol Chum.
Kiedy rok temu opowiedział o molestowaniu go przez Gulbinowicza, wiele osób brało go za wariata, za kogoś, kto chciał zrobić karierę na Gulbinowiczu, zaistnieć.
- Mnóstwo ludzi nie dowierzało temu, co mówiłem. Przede mną nikt publicznie nie oskarżył Gulbinowicza, mówiono mi, że narażam się na śmieszność, ale dla mnie wyznanie prawdy było najważniejsze. Dziś wiem, że było warto - dodaje. Z pewnością nie tylko oskarżenia Chuma były powodem decyzji Watykanu. Mogło się też przyczynić do tego poręczenie, jakiego kardynał udzielił księdzu-pedofilowi Pawłowi K (prokuratura prowadziła wówczas śledztwo w sprawie dziecięcej pornografii, znalezionej w komputerze księdza K.). Dziś Paweł K. - były już duchowny – odsiaduje wyrok za seksualne wykorzystywanie nieletnich, w tym gwałt

Kardynał i SB

A co z zarzutami o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. W lipcu tego roku dr hab. Rafał Łatka z Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej napisał (na łamach czasopisma naukowego "Glaukopis") o kontaktach Służby Bezpieczeństwa z kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem.
- Decyzja Stolicy Apostolskiej w sprawie kard. Gulbinowicza jest moim zdaniem przełomowa i pokazuje, że nie będzie akceptacji Watykanu dla nadużyć obyczajowych nawet najwyższych rangą duchownych. Wydaję mi się także, że jednym z powodów wydania właśnie teraz tego dokumentu jest fakt, że za dwa tygodnie ukaże się książka moja i Filipa Musiała: „Dialog należy kontynuować…”. Rozmowy operacyjne Służby Bezpieczeństwa z ks. Henrykiem Gulbinowiczem 1969–1985 - mówi dr Rafał Łatka. - Studium przypadku, w której szczegółowo opisaliśmy relacje duchownego z SB. Henryk Gulbinowicz przez 16 lat prowadził tajne rozmowy z wysokimi rangą funkcjonariuszami SB, które możemy nazwać dialogiem operacyjnym. Były one utrzymywane w tajemnicy przed Episkopatem Polski i prymasem Stefanem Wyszyńskim. Obydwie strony liczyły, że uda im się uzyskać z nich określone korzyści. Biskup Gulbinowicz liczył, że dzięki nim uda mu się wypracować pozytywne kontakty z władzami wojewódzkimi oraz, że jego niemoralne zachowania (utrzymywanie kontaktów homoseksualnych z dorosłymi mężczyznami) pozostaną w tajemnicy. SB miała nadzieję, że hierarcha będzie dzięki nim prezentował lojalną wobec władz postawę, przekazywał informacje dotyczące Episkopatu Polski oraz, że być może z czasem uda się go zwerbować do współpracy agenturalnej. Największą korzyścią jaką bp. Gulbinowicz uzyskał z tych rozmów była w moim przekonaniu zgoda władz PRL na jego nominacje na metropolitę wrocławskiego. Wynikała ona właśnie z tego, że hierarcha był uznawany za nie w pełni lojalnego wobec kard. Wyszyńskiego, prowadził rozmowy z SB i osobiście spotkał się gen. Konradem Straszewskim dyrektorem antykościelnego Departamentu IV MSW - dodaje doktor Łatka.

Po opublikowaniu komunikatu w Polsce zawrzało

Rafał Dutkiewicz, były prezydent Wrocławia napisał m.in. na swoim Facebooku: "To legenda, niezwykle ważna postać dla tutejszej, wrocławskiej „Solidarności” (...) Ale wiem też, że ludzie Kościoła nie mogą być zwalniani od odpowiedzialności.
Jacek Sutryk, obecny prezydent Wrocławia, stwierdził m.in.: "Czuję złość i wściekłość, że przez lata wspólnota, której jestem od dnia chrztu członkiem oraz jej instytucjonalna struktura nie umiały skutecznie rozliczyć ludzi, którzy krzywdzili innych" (...) i stwierdził, że kardynał Gulbinowicz powinien stracić tytuł Civitate Wratislaviensi Donatus (oświadczył, że poprze wnioski złożone w tej sprawie do rady Miejskiej Wrocławia).
Lewica domagała się zabrania kardynałowi Orderu Orła Białego.
Także Zarząd Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu wszczął procedurę zmierzającą do podjęcia uchwały o pozbawieniu ks. Henryka Gulbinowicza nadanego mu w 2001 roku Orderu Uśmiechu.

Kardynał Henryk Gulbinowicz zmarł 16 listopada we Wrocławiu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wrocław. Kardynał Henryk Gulbinowicz nie żyje. Miał 97 lat - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto