Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Ostrowcu nie miał kto wyciągnąć kleszcza. Dziecku pomogli w Opatowie

redakcja
redakcja
Długi weekend, dziecko z niedającym się usunąć domowymi sposobami kleszczem i zamknięty oddział pediatrii miejscowego szpitala – z tym musieli się zmierzyć mieszkańcy Ostrowca Świętokrzyskiego. Pomoc znaleźli w Opatowie.

Gdzie szukać pomocy w sytuacji, gdy w ostrowieckim szpitalu nie ma lekarzy pediatrów, a pogotowie ratunkowe nie chce zająć się dzieckiem?KLESZCZ NA GŁOWIE DZIECKA Przed tym pytaniem stanęli 1 maja rodzice 6 – latka po tym, jak zauważyli na jego głowie ogromnego kleszcza.- Musiał już tam trochę siedzieć, bo odwłok miał napompowany. Dziecko na wieść o kleszczu zaniosło się płaczem, a rodzice wykręcili 999 pytając dyżurującego tam mężczyznę, gdzie mają się udać z takim przypadkiem – opowiada interweniujący w naszej redakcji Czytelnik. - Otrzymali odpowiedź „szpital w Ostrowcu, bo tam dyżur ma chirurg". Do szpitala dojechali około godziny 21.30 i na izbie przyjęć poprosili o pomoc. Zaczął się ruch i pięć osób w białych ubraniach obejrzało kleszcza stwierdzając, że jest duży i pouczając, że jego wydzielina może spowodować zapalenie opon mózgowych, boreliozę i inne choroby. Po 15 minutach zdecydowano, że trzeba wezwać chirurga. Padło nawet jego nazwisko. Po chwili telefonicznej rozmowy z tym lekarzem, pani z rejestracji powiedziała, że lekarz nie zejdzie, bo nie jest pediatrą i aby udać się na pogotowie.Z relacji mężczyzny wynika, że w ostrowieckim pogotowiu rodzice z dzieckiem zostali przyjęci przez lekarkę, tak jednak po obejrzeniu kleszcza stwierdziła, że z tak dużym sobie nie poradzi i trzeba jechać z tym do szpitala. bo tam jest chirurg.- Rodzice powiedzieli jej, że właśnie stamtąd wracają. Wtedy lekarka stwierdziła, że muszą jechać do Opatowa lub do Kielc, bo dzisiaj już kilkoro dzieci tam było kierowanych, gdyż w Ostrowcu nie miał kto udzielić pomocy. W Opatowie inny świat. Miła, uczynna pielęgniarka poprosiła lekarza, ten obejrzał kleszcza, zrobił zastrzyk i po kilkunastu sekundach było po zabiegu. Dziecko dostało opatrunek, receptę na antybiotyk i po kłopocie.W SZPITALU NIE MIAŁ KTO POMÓCPoprosiliśmy o skomentowanie sytuacji dyrekcję Zespołu Opieki Zdrowotnej w Ostrowcu Świętokrzyskim. Oto nadesłana odpowiedź:„Szpitalny Oddział Ratunkowy, zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 3 listopada 2011 r. w sprawie szpitalnego oddziału ratunkowego, udziela świadczeń opieki zdrowotnej polegających na wstępnej diagnostyce oraz podjęciu leczenia w zakresie niezbędnym dla stabilizacji funkcji życiowych osób, które znajdują się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego.Ukąszenie przez kleszcza nie ma cech nagłego zagrożenia zdrowotnego. Udzielenie pierwszej pomocy w takim przypadku polega na mechanicznym usunięciu kleszcza oraz na obserwacji w kierunku wystąpienia powikłań po ukąszeniu, ewentualnie zastosowaniu antybiotykoterapii. Usunięcie kleszcza jest zabiegiem prostym, zwykle niewymagającym interwencji specjalistycznej. Czynność tę może wykonać każdy lekarz w warunkach ambulatoryjnych, niekoniecznie chirurg. Należy podkreślić, iż wymieniony z nazwiska lekarz w trakcie zaistniałej sytuacji wykonywał zabieg operacyjny.Jednostką zapewniającą całodobową opiekę ambulatoryjną w dni świąteczne jest Świętokrzyskie Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego Oddział w Ostrowcu Świętokrzyski. Zatem rodzice dziecka otrzymali nieścisłą odpowiedź od dyspozytora, iż tylko w szpitalu można usunąć kleszcza. W dni świąteczne Zespół Opieki Zdrowotnej jest jedyną placówką świadczącą usługi medyczne z zakresu specjalistycznej opieki zdrowotnej na terenie powiatu. Szpitalny Oddział Ratunkowy udziela pomocy bardzo dużej liczbie osób w stanach nagłych, zagrażających życiu. Wyrażamy ubolewania z zaistniałej sytuacji".TO JUŻ DESPERACJA?Problem z zapewnieniem opieki medycznej najmłodszym mieszkańcom Ostrowca Świętokrzyskiego robi się coraz poważniejszy. Co prawda dyrektor szpitala Józef Grabowski zapewnia, że sytuacja jest opanowana, ale przypadki takie jak ten z 1 maja pokazują, że nie wszystko da się przewidzieć.- Podejmujemy wszelkie możliwe próby znalezienia lekarzy pediatrów, którzy zechcą pracować w naszym szpitalu – zapewnia Józef Grabowski. – Są pierwsze odzewy na nasze apele. Mamy kontakt z trzema ośrodkami akademickimi w Białymstoku, Poznaniu i Łodzi. Prowadzimy rozmowy, oferujemy nie tylko dobre zarobki, ale także możliwość pomocy w uzyskaniu mieszkania. Jestem przekonany, że po zakończonym remoncie, uruchomimy oddział ponownie.Oby tak się stało, bo chyba nikt nie bierze na serio pod uwagę likwidacji tak ważnego oddziału szpitalnego. Przyjęte przed tygodniami rozwiązanie może być tylko i wyłącznie tymczasowe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W Ostrowcu nie miał kto wyciągnąć kleszcza. Dziecku pomogli w Opatowie - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto