Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W niedzielę KGHM Zagłębie Lubin podejmie PGE GKS Bełchatów

Paweł Kucharski
Około 700 tysięcy złotych mogą ugrać jeszcze w tym sezonie piłkarze KGHM Zagłębia Lubin. Muszą tylko wygrać wszystkie pozostałe mecze, a co za tym idzie, ukończyć sezon przynajmniej na 12. miejscu.

Według nieoficjalnych informacji, za każde ligowe zwycięstwo Miedziowi mają dopisywane do regularnych wypłat 100 tysięcy do podziału na całą drużynę. Trzykrotność tej kwoty już teraz jest zamrożona za sprawą wygranych meczów z Jagiellonią Białystok, Lechią Gdańsk i Koroną Kielce. Kolejne nagrody finansowe leżą na murawie. Trzeba je tylko z niej podnieść.

Zobacz też: Szczypiornistki Zagłębia Lubin bliżej finału

Najbliższa okazja ku temu w niedzielę. Do Lubina przyjedzie GKS Bełchatów, który nieco odetchnął po niedawnym zwycięstwie z Jagiellonią. Pewni utrzymania podopieczni trenera Kamila Kieresia wciąż jednak być nie mogą i ważny dla nich jest dosłownie każdy punkcik.

Tych nasi piłkarze z pewnością łatwo nie oddadzą. Nawet mimo sentymentu dla Brunatnych. Mowa tu o Marcinie Kowalczyku, Patryku Rachwale, Aleksandrze Ptaku i Macieju Małkowskim. Wszyscy mają za sobą wcale niekrótką przygodę z Bełchatowem, ale zaznaczają, że na boisku przyjaźni nie będzie. Poza nim, jak najbardziej - będzie można porozmawiać, pośmiać się i powspominać. A jest co. Na przykład wicemistrzostwo Polski i występy w Pucharze UEFA.

Już wtedy w GKS-ie pracował obecny szkoleniowiec zespołu Kamil Kiereś. Zaczynał jednak od grup juniorskich, a na głębokie wody ekstraklasy został wypuszczony w sierpniu ubiegłego roku.

- Zapamiętałem go jako bardzo pracowitego i zaangażowanego szkoleniowca grup juniorskich i młodzieżowych. Zawsze w stu procentach przykładał się do tego, co robił. To typ pracusia - opowiada Rachwał.

Na nieszczęście Kieresia, w Lubinie nie będzie on mógł skorzystać z usług Kamila Kosowskiego, który narzeka na ból w plecach. Nieoficjalnie jednak mówi się, że "Kosa" nie potrafi porozumieć się z zarządem klubu w sprawie nowego kontraktu. My, nie ukrywamy tego, też żałujemy, że byłego reprezentanta kraju na stadionie Zagłębia nie zobaczymy. A to dlatego, że mimo 35 lat na karku tego piłkarza stać na niebanalne zagrania, po których nawet postronny obserwator kiwa głową z uznaniem. Tę opinię potwierdza "Rambo": - Kamil to taki typ zawodnika, który potrafi z zamkniętymi oczami dośrodkować piłkę na nos.

Dodajmy jeszcze, że oprócz Kosowskiego w Lubinie na pewno nie zobaczymy Miroslava Bożoka. Przyjadą za to Marcin Żewłakow, Paweł Buzała czy Mateusz Mak, którzy potrafią stworzyć ciekawe widowisko.

Zobacz też: Chcę zostać w Zagłębiu Lubin, będziemy rozmawiać

Skupmy się jednak na Zagłębiu. Nastroje w naszym zespole dopisują, ale po pięciu zwycięstwach z rzędu i praktycznym utrzymaniu nie może być inaczej. Z wolna można nawet snuć plany na przyszły sezon. Kto zostanie? Kto odejdzie? - gorący okres transferowy dopiero przed nami, ale już dziś warto wspomnieć, że w czerwcu kończą się kontraktu wszystkim bramkarzom, Marcinowi Kowalczykowi, Adrianowi Rakowskiemu i Mouhamadou Traore. W przypadku "Raku" chyba nikt nie ma wątpliwości, że umowa powinna pozostać prolongowana.

Jeśli chodzi o nowe twarze, poszła fama, że Zagłębie zainteresowane jest Arkadiuszem Piechem. Nasuwają się jednak dwa pytania: kto nie jest nim zainteresowany i kogo stać na wyłożenie minimum miliona euro (kwota wyjściowa w negocjacjach) za tego piłkarza?

Początek meczu z Bełchatowem w niedzielę o godzinie 14:30.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na polkowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto