- Ci młodzi ludzie stracili wszystko - mówi wójt gminy wiejskiej Lubin, Irena Rogowska. - Zostali tylko w dresach, w których zastał ich pożar. Mieli szczęście, że wyszli z tego cało, bo ogień zniszczył cały dorobek ich życia. Z domu zostały praktycznie tylko mury, które dobrzy sąsiedzi zabezpieczyli folią przed śniegiem.
Tragedia, która dotknęła Marcina i Annę Fuczyłów oraz dwójkę ich małych dzieci, rozegrała się 29 grudnia w Owczarach. Był wieczór, gdy dyżurny Państwowej Straży Pożarnej odebrał zgłoszenie, że w małej wiosce koło Lubina płonie dom. Na miejsce pojechało 9 jednostek gaśniczych straży zawodowej i ochotniczej. W akcji brali też udział ratownicy z Zakładów Górniczych Lubin. Gaszenie trwało prawie pięć godzin.
Niestety, dach spłonął całkowicie. Spaliły się też pokoje z wyposażeniem. Dzieła zniszczenia dopełniła woda. Właściciele oszacowali straty na około 300 tys. zł. Przyczyny pożaru ustala policja. - Każdy z sąsiadów pomagał, jak mógł, by choć trochę uratować z ognia - opowiada Marcin Fuczyło. - Udało się wynieść pościel, parę mebli i to wszystko. Gdyby nie pomoc kolegów i sąsiadów, nie mielibyśmy zupełnie nic.
Po pożarze pani Anna z 3-letnim synkiem i 5-letnią córką zamieszkała w Trzebnicach, u swojej mamy. Pan Marcin został w Owczarach, w ogrzewanym baraku, który przywiózł mu aż z Żar dobry kolega. - Muszę pilnować stawów rybnych koło domu - wyjaśnia 21-letni, doświadczony już przez życie mężczyzna. Ale bez pomocy innych trudno im będzie odbudować dom i na nowo w nim zamieszkać. Na szczęście w Owczarach i Szklarach Górnych dobrych ludzi nie brakuje. Zebrali już pieniądze dla pogorzelców, a ksiądz po mszy ogłosił zbiórkę darów dla potrzebującej rodziny.
- Marcin to bardzo dobry chłopak, dlatego każdy chce mu pomóc, na ile może - zapewnia Joanna Fuczyło, sołtys Szklar Górnych.
- Zawsze wiedziałem, że mam dobrych kolegów i sąsiadów, ale dopiero w nieszczęściu okazało się, że tak bardzo mogę na nich liczyć - mówi pan Marcin. Pożar domu, w którym rodzina Fuczyłów mieszkała dopiero od dwóch lat, to jedno nieszczęście. Ale pan Marcin obawia się już kolejnego.
- W maju tego roku kończy mi się umowa o pracę w KGHM - mówi drżącym głosem młody mężczyzna. - Nie wiem, co się stanie, jak pracodawca nie zgodzi się na jej przedłużenie. Moja rodzina nie będzie mieć domu i środków do życia. Żona też nie pracuje. Kilka dni przed pożarem wróciła ze szpitala po operacji kręgosłupa. Jak widać, los bardzo nas doświadcza - dodaje zrozpaczony Marcin Fuczyło.
Dzisiaj w Urzędzie Gminy w Lubinie poszkodowana rodzina z Owczar spotka się z pracownikami Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, by ustalić zakres pomocy.
Pieniądze można również wpłacać na specjalnie utworzone konto: 27 8669 0001 3013 0143 4327 0002 z dopiskiem "Owczary. Pomoc dla pogorzelców".
300 tys. zł
na taką kwotę wstępnie oszacowano straty po pożarze domu w Owczarach
60 sekund biznesu: W Polsce sięgajmy po rzeczy polskie