Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prokurator w domu dziecka w Ścinawie

Ewa Chojna
Prokuratura sprawdza, czy ktoś szarpał dzieci w domu dziecka
Prokuratura sprawdza, czy ktoś szarpał dzieci w domu dziecka andrzej szozda
Czy wychowawca szarpał podopiecznego Powiatowego Centrum Opieki, Wychowania i Adopcji w Ścinawie? To stara się ustalić legnicka prokuratura, która otrzymała zgłoszenie o takim incydencie od jednego z kuratorów społecznych.

- Zawiadomienie o tym wpłynęło do nas 13 stycznia, na początku lutego zostało wszczęte śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego poprzez naruszenie nietykalności cielesnej - powiedziała nam Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy legnickiej prokuratury. - Z tego zawiadomienia wynika, że jeden z wychowawców domu dziecka miał szarpać wychowanka placówki.

Zobacz też: Piłkarz Zagłębia Lubin potrzebuje pomocy!

To jednak niejedyne dochodzenie, jakie w sprawie ścinawskiego domu dziecka prowadzi prokuratura. Śledczy zajmują się również niepokojącymi doniesieniami, jakie zawierał anonimowy list podpisany przez rzekomych pracowników domu dziecka. Poinformowano w nim, że dzieci mogą być molestowane, bite, że brakuje im jedzenia i środków czystości. Opisano też sytuację, w której wychowankowie myją głowy płynem do naczyń, a wychowawcy przynoszą z domu chleb, którego po prostu w placówce brakuje.

List do prokuratury dotarł 23 stycznia. - W tej sprawie prokurator zwrócił się do starostwa powiatowego i Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, które również prowadziły bądź prowadzą kontrole w domu dziecka - mówi Liliana Łukasiewicz. - Jak otrzymamy odpowiedzi, podejmiemy decyzję, co dalej robić.

Zobacz również: Sadysta z Legnicy usłyszał zarzuty

Przypomnijmy, że władze powiatu lubińskiego przedstawiły już wyniki swojej kontroli i nie dotyczyła ona sytuacji, o których napisano w anonimowym liście, a dokumentacji z ostatnich miesięcy. Wicestarosta, Krzysztof Maj, poinformował, że wykryto szereg nieprawidłowości. Winą za to obarcza się Joannę Bałasz, dyrektorkę domu dziecka zwolnioną z pracy w kwietniu 2011 roku, a w ubiegłym tygodniu przywróconą na stanowisko wyrokiem sądu. Sama zainteresowana nic nie wie o zarzutach kierowanych pod jej adresem.

- Od 10 miesięcy nie było mnie w domu dziecka, kontrola odbyła się pół roku po moim zwolnieniu. Potem było tam czterech dyrektorów - mówi Bałasz. - Jak dostałam wypowiedzenie, musiałam zabrać rzeczy osobiste, torebkę i wyjść. Nie przekazałam budynku, dokumentów, kompletnie nic.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto