Ciężkie czasy nastały dla prawdziwych kibiców piłki nożnej w Polsce. Ostatnie decyzje wojewody dolnośląskiego oraz PZPN-u w praktyce oznaczają tyle, że fani KGHM Zagłębia Lubin w tym sezonie swoich ulubieńców już nie zobaczą ze stadionowych trybun.
Miedziowym pozostał już tylko jeden mecz na własnym obiekcie. 25 maja na Dialog Arenę zawita Wisła Kraków, ale spotkanie to będzie można zobaczyć co najwyżej w telewizji. Dodajmy, telewizji kodowanej. Pozostaje jeszcze relacja radiowa, ale żadna z nich, nawet najlepsza, nie zagwarantuje tych samych przeżyć, co wizyta na stadionie.
Serwis specjalny ZAGŁĘBIE LUBIN
Lubinianie zdani są tylko na siebie również w meczach wyjazdowych. Tych do rozegrania pozostało jeszcze trzy. Pierwszy w niedzielę o godz. 17.15 z Widzewem Łódź. Spotkanie odbędzie się również bez udziału miejscowych kibiców. Decyzją wojewody łódzkiego Jolanty Chełmińskiej stadion RTS-u został zamknięty z powodu... "obrażania rządu, policji i PZPN".
I choć piłkarzom Zagłębia nie grozi już spadek z ekstraklasy, a i zakwalifikowanie się do europejskich pucharów jest bardzo mało prawdopodobne, to trener Jan Urban zapewnia, że lubinia-nie mają jeszcze o co grać.
- Nie ma meczów o nic. Jednym kończą się kontrakty, inni chcą wywalczyć sobie miejsce w pierwszej jedenastce i zostać w niej na dłużej - mówił szkoleniowiec po nieudanych derbach regionu. Nie dość, że lubinianie przegrali ze Śląskiem Wrocław 0:1, to na dodatek mecz ten bardzo przetrzebił skład Zagłębia. Z powodu czwartych żółtych kartek w tym sezonie, przeciwko Widzewowi nie będą mogli zagrać Csaba Horvath, Łukasz Hanzel oraz Kamil Wilczek.
Mimo to, trener Urban nie dramatyzuje: - W takich stuacjach zwykłem mówić, że swoją szansę dostaną inni. Będą więc mogli pokazać, na co ich stać. To jest ten czas, by wykorzystać swoją szansę.
I rzeczywiście - piłkarze Zagłębia mają o co grać. Ich szkoleniowiec już kilka tygodni temu zapowiedział, że kadra zespołu jest aż nadto rozbudowana i trzeba będzie ją przewietrzyć. Ten moment zbliża się nieuchronnie, a Urban powoli już pewnie myśli o kompletowaniu składu na przyszły sezon.
Wygrać w Łodzi łatwo nie będzie. Widzew, choć zajmuje dopiero 11. miejsce w tabeli, gra bardzo ofensywnie i strzela dużo goli (więcej ma tylko Wisła Kraków). Boleśnie przekonały się o tym już takie zespoły, jak Śląsk Wrocław (porażka 2:5), Górnik Zabrze (0:4) czy dwukrotnie Jagiellonia Białystok (1:4 i 1:3). Zespół doskonale znanego w Lubinie trenera Czesława Michniewicza ma jednak swoje problemy. W ostatnich treningach przed niedzielnym meczem z Zagłębiem nie mogli uczestniczyć kontuzjowani Souhail Ben Radhia, Riku Riski, Wojciech Szymanek, Paweł Grischok, Piotr Mroziński i Sebastian Madera.
Zdrowy jest za to Krzysztof Ostrowski, który w przeszłości reprezentował Zagłębie. W niedzielę popularny "Ostry" będzie miał chrapkę na to, by zdobyć bramkę przeciwko swojemu byłemu klubowi.
- Wierzę, że uda mi się strzelić gola. W ostatnich meczach oddawałem sporo strzałów. Chciałbym, aby piłka znalazła w końcu drogę do siatki - mówi Ostrowski.
To jednak nie on, a Darvydas Sernas jest rozliczany w Widzewie za zdobywanie goli. W rundzie jesiennej Litwinowi szło znakomicie, ale po przerwie zimowej nie idzie mu już tak dobrze, bowiem tylko dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. I nie dziwi nikogo, że działacze RTS-u ponoć plują sobie w brody, że zimą nie sprzedali swojego napastnika za grube miliony euro.
Zobacz też: Miss Zagłębia Lubin - GŁOSOWANIE
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?