Inspektorzy organizacji "Otwarte Klatki" podczas kontroli zauważyli dwa lisy, z których jeden nie miał jednej tylnej łapy, a drugi obu. Z trudem poruszały się po klatce. Właściciel twierdził, że to za sprawą matki zwierząt, jednak sam nie zapewnił im leczenia ani odpowiednich warunków do życia. Inspektorzy podjęli więc decyzję o odebraniu ich właścicielowi w trybie interwencyjnym.
- Postąpiliśmy słusznie. Zostawienie maluchów na fermie mogło być dla nich tragiczne w skutkach i tej opcji nie braliśmy pod uwagę. Oba mają stany zapalne kości, które nieleczone mogły prowadzić do dalszych infekcji i ogromnego cierpienia. One maja po 2,5 miesiąca i już zdążyły posmakować tak wielkiej niesprawiedliwości. Nie wybrały sobie takiego życia - mówi Barbara Karbowiak, inspektorka Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
Lisy przewieziono do kliniki na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. U samicy weterynarz stwierdził też m.in. stan zapalny przy obu kikutach, przerost tkanki kostnej wskutek niewłaściwego gojenia, grzybicę i świerzb. U samca m.in. kaszel, ponad 40 stopni gorączki i szmery w sercu.
- Stan tych lisów odzwierciedla podejście hodowców do zwierząt. Dopóki da się jakoś pozyskać futro, ich stan nie ma żadnego znaczenia - dodaje Paweł Rawicki, wiceprezes Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
Zwierzęta po udzielonej pomocy lekarskiej przebywają w domu tymczasowym stowarzyszenia we Wrocławiu. O dalszym losie lisów zdecyduje wójt gminy Kościan, któremu inspektorzy zgłosili odebranie zwierząt.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?