Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marek Bajor: Wszyscy mamy jeden cel

Michał Sałkowski
Dla Marka Bajora praca z Zagłębiem będzie debiutem w roli pierwszego trenera
Dla Marka Bajora praca z Zagłębiem będzie debiutem w roli pierwszego trenera Piotr Krzyżanowski
Rozmowa z Markiem Bajorem, szkoleniowcem piłkarzy Zagłębia Lubin.

We wtorek 12 stycznia startujecie z przygotowaniami do rundy wiosennej ekstraklasy. Co Was czeka w najbliższych dniach?
Na początek dwa dni badań i wchodzimy w cykl treningowy. Pierwsze zajęcia nie będą ciężkie. Lekki rozruch, siłownia, jeden trening dziennie. Tydzień zakończymy wewnętrzną gierką treningową. Tak, by na początku poznać rozkład sił, poczuć piłkę. Natomiast od następnego tygodnia podkręcamy tempo. I 18 stycznia ruszamy na obóz do Szklarskiej Poręby. A tam, wiadomo, wytrzymałość i siła.

Zagłębie jest od samego początku okna transferowego bardzo agresywne. Trzech zawodników już sprowadziło (Isailović, Reina, Salas). W planach kolejne ruchy. Jedno, co łączy te trzy nazwiska, to zagranica. Jak dobrze pójdzie, to w Lubinie wiosną będą gracze nawet z 13 nacji? Istna Wieża Babel. Nie ma obaw o problemy z komunikacją - Was, jako trenerów i samych piłkarzy na murawie?
Nie ma się czego obawiać. Język piłkarski jest na tyle uniwersalny, że sobie poradzimy. Po angielsku można swobodnie się porozumieć. Poza tym, jeśli chodzi o piłkarzy, bardzo pomocny jest tu zawsze Martins Ekwueme. "Tolek" bardzo szybko dogaduje się z resztą graczy z zagranicy. Zna angielski, zna i polski.

Przypomnijmy sobie, jak wielu mówiło, że Traore też będzie potrzebował dużo czasu, by się zaaklimatyzować. A wkomponował się świetnie. Jeśli piłka człowieka słucha, to i z komunikacją większego problemu nie będzie. W dodatku świeżo sprowadzony Reina dobrze zna angielski, podobnie Isailović. Jeśli jednak zobaczymy, że są jakieś problemy z dogadaniem się, to rozważymy zatrudnienie tłumacza. Na razie jednak nie ma żadnych powodów do paniki.

Wszyscy nowi gracze oraz trójka testowanych ma się zjawić w Lubinie na początku treningów…

Tak ma wstępnie być. Podobno są małe problemy z przylotem Hildena Salasa. Reszta zakontraktowanych na pewno zjawi się o czasie. Na zajęciach mają się też pojawić testowani Dżakmić, Abdou i Douglas.

Na jakie pozycje szukacie jeszcze zawodników?
Bez dwóch zdań, napastnika. Musimy mieć alternatywę dla Traore czy Micanskiego na szpicy. Kogo jeszcze? Lewonożnego pomocnika. Ewentualnie ofensywnie usposobionego obrońcy. To będą niełatwe poszukiwania. Rzecz jasna, solidny lewonożny piłkarz za przystępną cenę to towar deficytowy.

Nie ma już w klubie Świerczewskiego, Caiado i Kolendowicza. Zielone światło dostali Dariusz Jackiewicz i Dinis, którym kontrakty kończą się w czerwcu. Chcecie wypożyczyć Kopyła, Jasińskiego, Łabędzkiego i Kapiasa. Gruntownie przemeblowana obrona się szykuje…

Chcemy przedłużyć wypożyczenie Sretenovicia z Kubania Krasnodar, spadkowicza z rosyjskiej ekstraklasy. Sretena przedstawiać nie trzeba. Wiadomo, co potrafi. Gdyby nie poważna kontuzja, byłby ważnym ogniwem drużyny już jesienią. A wymieniona czwórka na liście do wypożyczeń? Trenują z nami. Mogą jednak szukać sobie czasowo klubu i się ogrywać. Istnieje też szansa, że zostaną z nami. To zależy od zrealizowanych przez nas transferów. Mam nadzieję, że nikt tu obrażać się nie będzie. Już jesienią widzieliśmy, że to profesjonaliści. Nie było grymasów.

Jeśli już o ważnych ogniwach mowa… cały czas kontraktów nie przedłużyli Stasiak, Grzegorz Bartczak i Łukasz Hanzel. Macie alternatywę na ich pozycje, gdyby znaleźli sobie inną przystań?
Trwają rozmowy w sprawie nowych umów. I mam nadzieję, że wszystko zakończy się pomyślnie. To ważne ogniwa. Wiadomo, że piłkarze próbują wytargować nieco większe apanaże przy nowych kontraktach. Kariera nie trwa wiecznie. Ale też nie mogli tu wcześniej narzekać na płace, więc do porozumienia powinno dojść w miarę szybko. A jeśli nie, czego nie zakładam, to zawsze mają umowy do czerwca, więc skład nam się nie posypie.
Chciałbym mieć ustaloną kadrę najpóźniej pod koniec stycznia po zgrupowaniu w górach, przed Turcją, gdzie zajmiemy się już rzemiosłem typowo piłkarskim, przede wszystkim taktyką.

Gwiazdą ligi ma zostać nowy nabytek Bojan Isailović, bramkarz kadry Serbii. Czy to oznacza, że kapitan drużyny Aleksander Ptak, który do tej pory miał etat między słupkami, usiądzie na ławie?
Przede wszystkim już po trzech tygodniach od przyjścia tutaj wiedzieliśmy, że potrzeba drugiego silnego bramkarza. Żenia Kopył nie miał zbyt wielu szans na grę, a presja rywalizacji jest na tej pozycji niezbędna. W założeniu sprowadziliśmy Bojana po to, by grał. Ale weźmy pod uwagę, że jest dopiero styczeń. Nie będziemy teraz ustalać składu. Miejsce w pierwszej jedenastce trzeba sobie wypracować. A o Olka się nie martwię. To zbyt doświadczony piłkarz, by zagrzała mu się głowa. On wiele rzeczy przeszedł: siedział na ławce, walczył o skład, miał pewien plac, jego to nie ruszy. A rywalizacja obu wyjdzie na dobre. I Zagłębie też skorzysta.

Jak zapytać piłkarzy, czy Marek Bajor to dobry wybór, to odpowiadają w takim tonie, jak Szymon Pawłowski: "A czy trener Ulatowski był zły?". Jest jakaś analogia. Trener Michniewicz często wracał po meczach do rodzinnej Gdyni, za treningi z drużyną odpowiadał Ulatowski. Skończyło się mistrzostwem Polski. Jak trenera Smudę wywiało do kadry, panowanie przejął Marek Bajor. Zachowując proporcje: utrzymanie to bułka z masłem?

Czapki z głów przed chłopakami, że tak reagują. Że przyjęli mnie jako trenera, ponoć poszli nawet do prezesa, by wstawić się za moją kandydaturą. Cieszę się też, że zobaczyli, iż praca, jaką wykonujemy na treningach, przynosi poprawę w grze. Powtarzam, ja na pewno z nikim na wojnę szedł nie będę, ale jak będzie trzeba ostro popracować, to nie będzie zmiłuj.
Sam byłem piłkarzem i wiem jedno: musimy sobie pomagać, by zrealizować swój cel na tę rundę, czyli spokojnie się utrzymać. Wcześniej może różnie bywało z przygotowaniami u różnych trenerów, ale nie ma co tego wspominać.

Jak człowiek dobrze przygotowania przepracuje, to potem na mecze ligowe wychodzi znacznie pewniejszy. I nie ma też obaw, że zajedziemy piłkarzy. Takie czasy już minęły. Treningi mają być urozmaicone i przynieść jasny efekt.

Prezes jedzie na łowy do Tajlandii

Od 17 do 23 stycznia w Koracie odbędzie się Puchar Króla Tajlandii. W towarzyskim turnieju zagra również reprezentacja Polski pod wodzą Franciszka Smudy.
Jako że zawody nie są organizowane w oficjalnym terminie FIFA, zespoły wystawią mocno okrojone krajowe składy. Rywale biało-czerwonych? Same tuzy: czyli gospodarze - Tajlandia, Singapur oraz trzeci garnitur Danii. Na Puchar z rekomendacji Smudy ma wybrać się również prezes Zagłębia Lubin Jerzy Koziński. Człowiek aktualnie odpowiedzialny w Zagłębiu za formalizację transferów nowych zawodników. W Tajlandii ma znaleźć kandydatów do gry u miedziowych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto