Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubin: Uodpornieni na pęcherze

Ewa Chojna
SMTP Wędrowiec
Zmęczeni, ale zadowoleni wrócili do domu piechurzy, którzy pokonali kolejny etap wędrówki wzdłuż granicy Polski.

Kolejny etap marszu ukończony. Grupa siedmiu osób zrzeszonych przy Stowarzyszeniu Miłośników Turystyki Pieszej „Wędrowiec” z Lubina pokonała trasę z Jastrzębia Zdroju do Kotliny Kłodzkiej. W niedzielę popołudniu piechurzy powoli docierali do końca wyznaczonej trasy. Wszyscy byli zmęczeni, ale zadowoleni bo za nimi kolejnych 170 kilometrów.

– Tym razem posługujemy się GPS-em, wiemy ile dokładnie przeszliśmy – powiedział nam prezes SMTP Piotr Socha, z którym rozmawialiśmy kiedy grupa była na 18 kilometrze wyznaczonym na ostatni dzień marszu. – Dziennie przechodzimy tak 30 – 40 kilometrów. Skończymy niedaleko rzeki Opawy, przy przejściu granicznym.

Jak się dowiedzieliśmy, wędrowcy posługują się mapami wojskowymi z lat 60 i 70. – Zdarza się, że nie wszystko w praktyce wygląda tak jak na tych mapach – mówi Socha. – Czasami okazuje się, że granica została przesunięta. Zadziwiające jest również to, że choć rzadko wkraczamy do miasteczek, są miejscowości podzielone dokładnie na pół. Jedna strona jest polska, druga czeska, a przez środek przebiega asfaltowa droga. Mimo to nie możemy narzekać na życzliwość miejscowych, częstują nas wodą, zapraszają do swoich domów.

Na trasie jednak nie wszystko idzie gładko. Są chwile, kiedy wędrowcy muszą dosłownie szukać słupków granicznych, bo podstawowe założenie wyprawy to obejść Polskę od słupka granicznego do słupka.

– Granica jest bardzo zaniedbana, nikt tego nie pilnuje, pełno tu chaszczy – mówi Socha. – Czasami błądzimy, nadrabiamy po 2 kilometry żeby później wrócić w to samo miejsce. Pokrzywy sięgają nam do pasa, musimy przeskakiwać jakieś rzeczki, szukać mostów, ale i docieramy do tych słupków.

Siedmiu uczestników wyprawy czuje się dobrze, mimo, że bolą ich nogi i dopada zmęczenie.

– Na początku mieliśmy problemy z pęcherzami i odciskami – wspomina Piotr Socha. – Teraz albo się przyzwyczailiśmy albo uodporniliśmy na to. Maszerujemy te 30 kilometrów dziennie, potem mamy nocleg i skoro świt znów wyruszamy na trasę.

Z szacunkowych wyliczeń wynika, że piechurzy przeszli już 2,4 tys. kilometrów. Po naniesieniu poprawek, na mapy, które widać dopiero w trakcie marszu wynika, że przed nimi jeszcze 1,5 tys kilometrów do przejścia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto