- Zostałem pomówiony, więc bronię w sądzie swojego dobrego imienia - mówi powód.
- Proces jest zemstą na człowieku, który nie boi się ujawniać prawdy o związkowcach z kombinatu KGHM - uważa pozwany.
Dereń, górnik-operator z Rudnej, jeszcze dwa lata temu razem z Hajdackim zasiadał w zarządzie Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego. Został z niego wyrzucony za swą antyzwiązkową akcję po nielegalnym, dwugodzinnym strajku ostrzegawczym z 11 sierpnia 2009 r. W dyrekcji kopalni złożył wówczas tzw. listę Derenia - spis 68 górników, którzy oświadczyli, że strajkowali wbrew woli, przymuszeni przez osiłków ze związków, a zapowiadaną przez pracodawcę karę w postaci utraty praw do czternastej pensji uznają za niesprawiedliwość.
Po usunięciu z władz ZZPPM za niesubordynację, Edward Dereń rzucił związkową legitymacją i zapowiedział, że odsłoni mroczne kulisy funkcjonowania tej organizacji w KGHM. W ramach demaskacji, opowiedział dziennikarzom o lewej kasie, jaką rzekomo miał obracać Leszek Hajdacki.
- Chodzi o 67 tys. zł, pochodzące z dobrowolnych składek członków związku na organizowane przez ZZPPM imprezy czy wyjazdy - precyzuje Edward Dereń. - Wpłacający nie dostawali na nie pokwitowań, więc była to kasa praktycznie poza kontrolą. Jeszcze będąc członkiem zarządu, zacząłem interesować się, skąd są te pieniądze. Na jednym ze spotkań z zarządem Leszek Hajdacki się wygadał. Znalazłem to nagranie i przedstawię je w sądzie.
- Edward Dereń kłamie w każdym słowie - zapewnia Leszek Hajdacki. - Sprawę badała prokuratura i po przesłuchaniu kilkudziesięciu osób umorzyła postępowanie, nie znajdując podstaw do postawienia zarzutów.
Prokurator Liliana Łukaszewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy, potwierdza, że od marca do grudnia 2010 r. toczyło się w Lubinie śledztwo, mające wyjaśnić zarzuty ze złożonego przez Edwarda Derenia doniesienia. Ekszwiązkowiec zarzucał w nim Hajdackiemu nierozliczanie i nieksięgowanie pieniędzy ze składek celowych związku, a także zawarcie niekorzystnej dla ZZPPM umowy ubezpieczeniowej i bezprawnego użytkowania samochodu służbowego. Łączną wartość szkody oszacował na 236 tys. złotych.
- Zeznania świadków nie potwierdziły tych informacji - mówi Liliana Łukasiewicz. - Ze względu na brak dostatecznych danych uzasadniających popełnienie przestępstwa, postępowanie umorzono.
Zobacz też: Ryszard Kurek już nie pracuje w Polskiej Miedzi
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?