Na wniosek Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego, jednego z dwóch największych w KGHM, Edward Dereń został pozbawiony funkcji rejonowego społecznego inspektora pracy w kopalni Rudna. Mocno uderzy go to po kieszeni: utraci ok. 1 tys. zł miesięcznie, które otrzymuje za kontrole po godzinach pracy, poprawiające bezpieczeństwo pod ziemią. Dla Derenia ważniejsze są jednak motywy, jakimi kierował się ZZPPM. - To była zemsta - powtarza z przekonaniem Dereń.
- Nie, nie zemsta. Utraciliśmy do niego zaufanie - wyjaśnia Leszek Hajdacki, przewodniczący ZZPPM przy Zakładach Górniczych Rudna.
Jeszcze pięć miesięcy temu Edward Dereń, górnik operator na oddziale C1, razem z Leszkiem Hajdackim zasiadał w zarządzie zakładowym ZZPPM. Zdaniem byłych kolegów, zdradził związkowe ideały dla pieniędzy. Poróżnił ich sierpniowy strajk przeciwko prywatyzacji KGHM.
Edward Dereń razem z wszystkimi jeszcze 10 sierpnia podniósł rękę za protestem. Nazajutrz, tak jak pozostałych 800 górników z pierwszej zmiany, przesiedział dwie godziny w ramach strajku na powierzchni Rudnej.
KGHM zapowiedział, że uczestnikom protestu może być zabrana czternasta pensja. - Pan Dereń napisał wówczas oświadczenie, że 11 sierpnia chciał pracować, pobrał aparat ucieczkowy i lampę, ale wejście do szybu zagrodzili mu związkowcy, więc bał się o swoje życie i zdrowie.
Potem sporządził jeszcze listę 67 innych górników, którzy dwugodzinną nieobecność w pracy tłumaczyli w ten sam sposób. Mieli pretensje do pracodawcy, który nie zapewnił im możliwości zjazdu pod ziemię, a teraz chce pozbawić premii. Dyrekcja kopalni uznała te wyjaśnienia za satysfakcjonujące, nieobecność usprawiedliwiła i przyznała prawo do czternastki wszystkim z "listy Derenia".
Hajdacki mówi, że Dereń nie konsultował swych działań z ZZPPM. Oświadczenie dla dyrekcji opatrzył pieczątką społecznego inspektora pracy. Uważa, że miał do tego prawo. Związek twierdzi inaczej.
Gdy sprawa wyszła na jaw, Derenia usunięto z zarządu związku. On twierdzi, że również ze związku. Z funkcji rejonowego społecznego inspektora pracy odwołano go 26 stycznia. Według Derenia, niezgodnie z prawem, bo tzw. sipa można odwołać tylko w przypadku, gdy nie wywiązuje się z obowiązków pracowniczych. A on w ciągu czterech lat rzetelnie przeprowadził ponad sto kontroli, z każdej pozostawiając nawet kilkanaście uwag.
- Związek, który porywa się na człowieka, to już nie jest związek - oburza się Edward Dereń. - Mogę bronić swojego dobrego imienia jedynie w mediach. Mam nadzieję, że próba zniszczenia mnie zostanie oceniona negatywnie przez społeczeństwo i doprowadzi do szybszych prac nad ustawą o związkach zawodowych.
Związkowcy poczują bat
Rozmowa z wałbrzyską posłanką Izabelą Katarzyną Mrzygłocką, przewodniczącą Rady Ochrony Pracy.
W jaki sposób można zapewnić silniejszą ochronę społecznym inspektorom pracy?
Moim zdaniem, nie ma takiej potrzeby. Społeczni inspektorzy pracy mają i tak zapewnioną większą ochronę niż inni pracownicy, bo nie można ich zwolnić w trakcie kadencji. Niedostateczne są raczej możliwości kontroli, czy dobrze wykonują swoje obowiązki.
Inspektorzy są zależni od związkowców. To nie jest zagrożenie?
Trwają prace nad zmianami w ustawie o związkach zawodowych. Jedna z nowości polega na tym, że jeśli związkowiec przyczyni się do zróżnicowania sytuacji zrzeszonych i niezrzeszonych, będzie podlegał karze. Jeśli ktoś czuje się szykanowany przez związki, będzie mógł się odwołać do tego przepisu.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?