Dzień wcześniej, w sobotę, 12 września 2008 roku, w Lubinie ranny został ścinawianin Łukasz Sz. (26 lat, wykształcenie podstawowe, utrzymuje się, pracując dorywczo, np. jako barman). Około godz. 14 przechodził koło stacji paliw BP, gdy nieznany sprawca postrzelił go w przedramię. Sądząc z zeznań przed Sądem Okręgowym w Legnicy, gdzie odpowiada m.in. za nielegalne posiadanie broni, nie był specjalnie zaskoczony:
- Widać ktoś mnie nie lubi - mówił.
W szpitalu lekarze wyjęli mu z ręki kulę, którą później... dostał od policjantów na pamiątkę. Nie chciał, by szukali zamachowca, ale postarał się o broń gazową dla własnego bezpieczeństwa.
- Nie pisałem o pozwolenie, bo i tak bym go nie dostał - wyjaśniał.
Resztę soboty spędził z kolegami. Tymi samymi, z którymi dzieli obecnie ławę oskarżonych. Pierwszy to ścinawianin Maciej K. (27 lat, wykształcenie podstawowe, żyje z pracy na czarno w firmach dociep-lających budynki). Według prokuratury K. należał do zbrojnej grupy przestępczej Samuela G., znanej w Lubinie jako Karki, Bramka, Grupa Samka. Po zdarzeniu pod stacją BP Maciej K. i Łukasz Sz. pojechali taksówką do mieszkania innego członka grupy Samka Marka K. (26 lat, wykształcenie zawodowe, pracuje dorywczo u ojca w Niemczech). Wieczór spędzili razem na dyskotece w klubie Broadway (spalił się kilka miesięcy później). Wracając, wstąpili jeszcze na stację BP po tabletki przeciwbólowe, bo Łukasza bolała postrzelona ręka.
Około godziny trzeciej nad ranem Łukasz zasnął w mieszkaniu przy ul. Parkowej.
Mniej więcej w tym czasie na ul. Parkową wybrał się Tomasz P., który - według wiedzy Centralnego Biura Śledczego - był powiązany z Kibolami, grupą konkurującą o Lubin z ludźmi Samuela G. Ubrany był tradycyjnie, po lubińsku: na głowie miał kominiarkę, a w ręce toporek. Według oficjalnej wersji, utrwalonej w protokołach z przesłuchań, szedł zapytać Łukasza Sz., czy przypadkiem nie ma adresu zatrzymanego w areszcie kolegi. Według innej, chciał pogadać o zdarzeniu na stacji BP.
Na podwórku doszło prawdopodobnie do strzelaniny, choć na miejscu nie znaleziono kuli ani łuski. Jedna z kul trafiła Tomasza P. w głowę. Stracił oko. Zdaniem lekarzy, wewnętrzne i zewnętrzne obrażenia w okolicy miednicy świadczą, że kiedy leżał na ziemi, mógł jeszcze przejechać po nim samochód.
Tomasz P. w ciężkim stanie został przewieziony do szpitala przy ul. Kamińskiego we Wrocławiu. Funkcjonariusze CBŚ od razu próbowali z nim porozmawiać, jednak był mocno zszokowany.
- Artykułował różne dźwięki, ale trudno je było odczytać - zeznawał oficer, któremu w CBŚ zlecono prowadzenie dochodzenia.
Kiedy P. doszedł do siebie, zeznał, że strzelały do niego co najmniej dwie osoby. Wskazał Macieja K., jako jednego z zamachowców.
Razem z Maciejem K. funkcjonariusze zatrzymali Łukasza Sz. i Marka K.
Maciej K. został oskarżony o postrzelenie Tomasza P. Podczas zatrzymania nie znaleziono u niego broni palnej ani ostrej amunicji, tylko maczety. Twierdzi, że w czasie strzelaniny rozmawiał przez internet z koleżankami.
Na miejscu zdarzenia policjanci znaleźli toporek Tomasza P., jego kominiarkę, kawałki potłuczonego plastiku i ślady kół samochodu.
- Uznaliśmy, że łuska albo nie została wyrzucona z komory, albo ktoś ją wcześniej zabrał - mówił oficer CBŚ.
Maciej K., Łukasz Sz. i Marek K. uczestniczą w legnickim procesie gangu Samuela G. jako jedni z 14 oskarżonych.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?