Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Brawa dla Zagłębia! Konsekwentny ciąg po triumf

Michał Sałkowski
Michał Stasiak (z piłką). Nowego kontraktu jeszcze nie podpisał. Motywacji mu jednak nie brak
Michał Stasiak (z piłką). Nowego kontraktu jeszcze nie podpisał. Motywacji mu jednak nie brak Arkadiusz Ławrywianiec
- Starałem się o zamieszaniu licencyjnym nie myśleć. Najważniejsze było jak najlepsze przygotowanie zespołu do meczu z Ruchem. Oby dzisiejszy wynik zaświadczył o naszej dobrej pracy - mówił przed meczem trener Zagłębia Marek Bajor.

Proroctwo w pełni się sprawdziło. Zagłębie pokonało chorzowski Ruch 2:0. I pokazało, że statystyki - w tym 20 punktów różnicy, jaka przed tym spotkaniem dzieliła w tabeli oba zespoły - są miłe dla oka pasjonatów, ale nijak się mają do możliwości zespołów w polskiej lidze. W naszych rozgrywkach, co pokazała chociażby ta runda, niespodziankami sypie co rusz.

W grze Zagłębia było widać dużo pozytywów. Druga linię trzymał w ryzach wracający po grypie Mateusz Bartczak. Bez dwóch zdań, to człowiek podnoszący jakość zespołu. Obrona spisywała się bez zarzutu. Pewnie spisywał się duet Stasiak - Reina. Nieprzeciętnymi umiejętnościami błysnął kilkakrotnie w bramce Bojan Isailović. W 20 minucie znakomicie wygarnął spod poprzeczki bombę Grzegorza Barana. Dziesięć minut później znów z dystansu straszył Baran i znów serbski bramkarz z klasą wybił piłkę do boku. W 39 z gibkością Tarzana wyłapał piłkę zmierzającą mu za kołnierz po rykoszecie Grzegorza Bartczaka. Chwilę później skleił strzał Andrzeja Niedzielana.

Przy popularnym Wtorku zatrzymajmy się na chwilę. Napastnik niebieskich, swego czasu reprezentował barwy miedziowego klubu, sztabu wtedy nie zachwycił i... no cóż... anegdota o tym, jak go sprzedano do Górnika za czapkę gruszek, jest już kultowa. W tej odsłonie rozgrywek strzelił już dla Ruchu siedem goli. Dorobku jednak szybko nie wyśrubuje. Doznał bowiem paskudnej kontuzji - w 44 minucie, po zderzeniu głowami z Łukaszem Hanzelem, padł zamroczony na murawę. Diagnoza? Wstrząs mózgu i pęknięta kość jarzmowa. Rozbrat z piłką liczony w miesiącach. Runda z głowy.

Zagłębie w pierwszej połowie też próbowało się odgryzać. Bardzo aktywny Pawłowski zagrał w pole karne do Traore, ten wycofał piłkę do wbiegającego młodziana Adriana Błąda. Piłka po jego strzale przeleciała minimalnie nad spojeniem słupka z poprzeczką.

W drugiej połowie sypnęło... bramkami i potężną lawiną śniegu. W 61 minucie Błąda zastąpił Micanski i zaczęła się zabawa. Dwie minuty później Pawłowski naciskał na Nykiela. Ten rozpaczliwie wybił piłkę. Dopadł do niej Micanski. Strzał po długim rogu i 1:0. Dwadzieścia minut później Bułgar wykorzystał prostopadłą piłkę od Mateusza Bartczaka. Minął bramkarza i zaprowadził piłkę na smyczy do bramki. 2:0.

Kwadrans wcześniej na murawę wbiegli panowie z łopatami, wjechał pług, zaczęło się masowe odśnieżanie linii. Na śnieżnej pokrywie murawy zdecydowanie lepiej radzili sobie miedziowi. Konsekwentna, dobrze zorganizowana gra. Widać, że taktyczną lekcję zespół wraz z trenerem Bajorem odrobił sumiennie; brawo. A lis Micanski? - Pierwszy raz grałem w takim śniegu, cieszymy się bardzo. Ja od siebie mogę powiedzieć, że jak człowiek ma szczęście i umiejętności, to wszystko się dobrze ułoży. A tym, którzy chcieli mnie skasować i twierdzili, że Micanski jest słaby i bez formy, powiem: ktoś chyba zapomniał, że jestem królem strzelców, znam swoje możliwości. Kibiców zapewniam, że bez względu na pogodę, Bułgar dalej będzie się bawił w ten sposób - stwierdził z charakterystycznym dla siebie, szelmowskim uśmiechem. Drapieżny Micanski na podmęczonych stoperów Ruchu? Bezcenne.

Ciekawostka - z rodzaju "zrządzenie losu". Jak wyliczyliśmy, sędzia Hubert Siejewicz z Białegostoku sędziował do tej pory Zagłębiu w 14 meczach ekstraklasy. 10 z nich miedziowi wygrali. Pan Siejewicz rozjemcą był też na przykład w decydującym o mistrzostwie Polski spotkaniu miedziowych z Legią Warszawa w maju 2007 r. (2:1 na korzyść lubinian), dbał o boiskową sprawiedliwość jesienią 2009 r. w pierwszym zwycięskim (1:0) starciu Zagłębia w tym sezonie z Polonią Warszawa i podczas innego triumfu, 2:0 z Polonią Bytom.

Należy jednak dodać, że taki mecz miedziowych z Czarnymi Koszulami był pierwszą batalią lubinian z Franciszkiem Smudą na ławce (bodziec mobilizacyjny). Że wejście smoka miał wtedy Dariusz Jackiewicz (fart bądź nos trenera). Czynniki sprawcze można więc mnożyć. A przypadek arbitra Siejewicza jest rzeczywiście sympatyczny i dobry na anegdotę. Choć, prawdę rzekłszy, bez dobrej gry piłkarzy nie można byłoby takiej kwestii nawet poruszyć.

Ruch Chorzów - Zagłębie Lubin 0:2
Bramki Micanski 63, 83
Widzów 8000 (700 z Lubina)
Sędziował: H. Siejewicz (Białystok)

Ruch: Pilarz - Grzyb, Grodzicki, Sadlok, NykielI - Zając, Baran, Straka (83 Scherfchen), Janoszka (72 Stefański) - Niedzielan (46 Piech), Sobiech.

Zagłębie: Isailović - G. Bartczak, Stasiak, Reina, Costa - HanzelI, M. Bartczak, Ekwueme - Pawłowski (71 Kędziora), Traore, Błąd (61 Micanski).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto