Pękają ciepłe magistrale

Zima nie zaczęła się jeszcze na dobre, ale lubinianie już zdążyli porządnie zmarznąć
– Od września, gdy zaczął się sezon grzewczy, były już cztery awarie sieci – mówi Marian Węgielewski. – Wszystkie na ul. Niepodległości. Zamiast wymienić uszkodzoną część rurociągu, pracownicy tylko go załatali. Dlatego są problemy

W połowie listopada kilka tysięcy lubinian w rejonie ulic Niepodległości, Kościuszki i Armii Krajowej marzło z powodu awarii sieci ciepłowniczej. Pracownicy Zakładu Energetyki Cieplnej, należącego w Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Legnicy stwierdzili, że w dwóch miejscach magistrali są nieszczelności. Naprawa trwała całą noc.
Kilka dni później, przy skrzyżowaniu ul. Leszczynowej i Jana Pawła II na osiedlu Polnym pękła rura z ciepłą wodą. Ciśnienie było tak duże, że woda rozerwała chodnik i wystrzeliła na wysokość kilku metrów, niczym gejzer. Wokół było pełno pary. Usuwanie skutków awarii trwało całą noc.
– Nie dość, że w domu zimno, to jeszcze brakowało ciepłej wody – mówią państwo Kazimiera i Bogdan Pejkowie z osiedla Polnego. – Aż strach myśleć, co by było, gdyby taka sytuacja zdarzyła się w środku zimy. Woda w kranach była wręcz lodowata. Najgorsze, że to nie pierwszy taki przypadek w Lubinie. I pewnie nie ostatni.

Stare sieci
Państwo Pejkowie mają słuszne obawy. Lubinianie mogą się spodziewać kolejnych awarii, bo większość rur położono jeszcze w latach 70. i 80. Najstarsze sieci są w centrum Lubina.
– Uszkodzenia powstały m.in. wskutek długoletniej eksploatacji sieci – wyjaśniał nam Radosław Stuglik, kierownik lubińskiego ZEC. Dodał, że jest to jedna z przyczyn, które mogą powodować częstsze awarie sieci. Inną jest fakt, że sieć znajduje się na terenie górniczym, zagrożonym wstrząsami wywołanymi eksploatacją złóż miedzi w tym rejonie.
– Dlatego sieć jest pod specjalnym nadzorem naszego zakładu – zapewnia Radosław Stuglik.
Nigdy nie zrobiono ekspertyzy, która pokazałaby, w jakim stopniu kopalnie wpływają na stan rur.
Podobne awarie miały miejsce rok temu. Pod koniec października na skutek rozszczelnienia sieci na kilka dni trzeba było wstrzymać pracę głównego kotła.
W Lubinie są budynki, do których ciepło dostarczają dwie firmy. Tak jest np. na terenie Spółdzielni Mieszkaniowej Nasz Dom.

Różni właściciele
– To istny koszmar – mówi prezes Tadeusz Wlazło. – Powinien być jeden odpowiedzialny dostawca, który by ręczył za usługi. Teraz jest spychotechnika.
WPEC posiada większość, bo ok. 75 procent sieci ciepłowniczych w Lubinie. Reszta należy do spółki miejskiej Termal. Ani WPEC, spółka Skarbu Państwa ani Termal nie mają pieniędzy na niezbędne inwestycje. Prezesi spółdzielni wspominają, że gdy działał jeden dostawca, nie było problemów.
– Termal dbał o sieci i o odbiorców – mówi Paweł Dec, prezes SM Ustronie IV. – Teraz jest ciężko. Liczę na prywatyzację i modernizację sieci.
Spółka Termal musiała w 2005 r. na mocy wyroku sądowego oddać WPEC-owi ok. 70 procent majątku i ograniczyć działalność do przesyłania i dystrybucji ciepła.
Nierozwijające się i toczące spory sądowe firmy nie zapewniają Lubinowi bezpieczeństwa energetycznego.

Czarna wizja
Sytuacji nie uratuje też należąca do KGHM Energetyka, która może wprawdzie podawać ciepło ze swoich źródeł, co czyni latem, ale nie ma swoich sieci ani węzłów cieplnych.
Taka sytuacja bardzo niepokoi m.in. Urszulę Tołodziecką, prezes SM Nasza Chata.
– Czarno widzę zimę. W tym sezonie w naszej spółdzielni było już 9 awarii – mówi. – Szykuję pismo do prezydenta. To władze miasta powinny się zająć tak poważnym problemem. Nie gazeta.
Rzecznik poinformował nas, że prezydent wysłał pisma do ciepłowni z pytaniem, jak są przygotowane do zimy. Nie zamierza jednak na razie podejmować radykalnych kroków.