Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Włosi bez łokcia, a my możemy topless

Mateusz Różański
Piotr Krzyżanowski
Wielka Brytania żyje Brexitem, Niemcy - uchodźcami, Portugalia - EURO 2016, Polska - naszą historią, Włosi - łokciami, a dokładnie zimnymi łokciami. Oto bowiem na ten naród z Półwyspu Apenińskiego padł blady strach: południowcy kochający wolność, motoryzację i piękne kobiety zostali pozbawieni możliwości jazdy z tzw. zimnym łokciem.

Może nie tyle pozbawieni, ile ta przyjemność coraz częściej kosztuje ich przynajmniej 41 euro. To minimalny mandat, jaki może wystawić tamtejszy funkcjonariusz policji za jazdę z „zimnym łokciem”. Temat wrócił jak bumerang po tym, gdy pewien mężczyzna w ten właśnie sposób prowadził auto i spowodował kolizję.

Oczywiście, we Włoszech nie ma jednoznacznego przepisu zakazującego jazdę z ukochanym - również w Polsce - „zimnym łokciem”. Jest za to zapis, który jasno stanowi, że kierujący powinien zachować wszelkie środki ostrożności na drodze i nie może innym utrudniać podróżowania. Karabinierzy wyszli z założenia, że gdy łokieć wystaje poza obrys auta, to w niedostateczny sposób panujemy nad pojazdem, więc mandat się należy.

I to nie byle jaki: minimalna wartość to właśnie wspomniane 41 euro, ale górny pułap to już 168 euro, czyli, lekko licząc, widełki pomiędzy 180 a 740 zł. Bardzo dużo...

- Niech sobie mandaty będą i po milion euro, a Włosi i tak będą jeździć w ten sposób - mówi wprost Alessandro De Luca, Włoch, który ma rodzinę w Polsce.

Włoska policja nie ma wątpliwości, że takie egzekwowanie przepisów jest konieczne z jednego powodu - za dużo wypadków i kolizji ich zdaniem powodowanych jest jakże orzeźwiającym „zimnym łokciem”.

Czy to oznacza, że każda podróż na takim luzie skończy się mandatem? Oczywiście, że nie - wiele zależy od samych policjantów, którzy na Półwyspie Apenińskim sami często korzystają z tej formy podróżowania. Niemniej w starciu z funkcjonariuszami, którzy już wręczą nam mandat, szans nie mamy.

Kary u nas nie ma, ale...

Nad Wisłą, podobnie jak nad Tybrem, „zimny łokieć” być musi. Wystarczą pierwsze oznaki cieplejszej pogody, pierwsze przebłyski słońca, a szyby w samochodach wędrują w dół i od razu pojawiają się na nich łokcie - tak męskie, jak i damskie. Szczególnie łatwo zauważyć ten obyczaj we wszystkich miejscowościach wypoczynkowych. Nieważne, czy to morze, jeziora, czy góry. Nieważne, czy auto ma klimatyzację, czy nie - jak grzyby po deszczu pojawiają się łokcie, które łakną schłodzenia, a ich właściciele tak ważnego na wczasach lansu. Zresztą, nie samym łokciem kierowca żyje - co bardziej pomysłowi tworzą rękami za oknem wzorki, wyciągają je niczym bajkowy Inspektor Gadżet, czy w końcu przytrzymują dach, jak by ten co najmniej miał odlecieć. Co nam za to grozi? Nic, nie ma bowiem w Polsce przepisów, które zabraniałyby wygrzewania się naszym łokciom w otwartych oknach.

- Rzeczywiście, w kodeksie ruchu drogowego takich obostrzeń nie ma. Nie oznacza to jednak, że taka jazda z wystawioną ręką jest bezpieczna - mówi oficer prasowy legnickiej policji, asp.szt. Robert Lemański.

W czym rzecz? Otóż w tym, że kierując jedną ręką, absolutnie nie jesteśmy w stanie zapanować nad pojazdem w sytuacji nagłej, nie możemy zrobić pełnego obrotu kierownicą, a stąd już krótka droga do wypadku. Trudno oczekiwać, byśmy nagle zaprzestali wystawiania łokci - tym bardziej, że okres urlopowy w pełni i - jak sami kierowcy przyznają - po prostu tak się jedzie wygodniej.

- Będę szczery: klima w moim aucie działa fatalnie, zatem preferuję otwarte okno. Lewa ręka sama na nie wędruje i nie chodzi tu absolutnie o jakiś lans, czy coś takiego. Tak jest najnormalniej w świecie wygodniej - mówi Kuba Kacperczyk, legniczanin, kierowca zawodowy.

„Zimne łokcie” to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, jeżeli chodzi o nasze ulubione sposoby podróżowania. Ustawodawca nie przewidział również kar dla zdecydowanie bardziej pomysłowych kierowców. - Często jestem pytany, czy autem można kierować w japonkach lub wręcz na boso, co niektórym zdarza się szczególnie w okresie letnim. Można. Również w tym przypadku nie ma przepisów, które by tego zabraniały. Jest jedynie zapis o tym, że kierowca powinien mieć nieskrępowany dostęp do pedałów - dodaje Robert Lemański, oficer prasowy legnickiej policji.

Dobre wiadomości mamy dla tych kierowców, którzy zrobią wszystko, by ich samochód, bardziej niż pojazd do poruszania się, przypominał muzyczny wzmacniacz. Nie ma bowiem przepisów, prócz tych z kodeksu wykroczeń o zakłócaniu spokoju, który regulowałby to, jak głośno możemy słuchać naszego ulubionego przeboju. Zatem od Świnoujścia po Krynicę Morską w tym roku nadal będą rozbrzmiewały najbardziej skoczne kawałki disco polo.

Można topless, o ile nikogo nie gorszymy

To, że panowie - z mniejszym lub większym brzuchem - bez odzienia górnej części swojego ciała wsiadają za kierownicę jest kolejną normą w czasie wakacji. Nic im za to nie grozi, poza szyderczymi spojrzeniami pań. Również i one nie powinny mieć obaw przed takim podróżowaniem, pod warunkiem wszak, że ktoś nie poczuje się zgorszony, widząc kobietę podróżującą topless.

- W przypadku zgłoszenia będzie tu mowa o wybryku nieobyczajnym - dodaje Robert Lemański.

Zapewne w takich przypadkach mundurowi zastosowaliby nadzwyczajne złagodzenie kary...

Czy jednak jest coś, czego absolutnie nie wolno nam robić podczas wakacyjnych wojaży? Oczywiście, że tak - na baczności powinni się mieć kierowcy kabrioletów i aut wyposażonych w szyberdachy.

- W trakcie jazdy absolutnie nie wolno stać w samochodzie, a takie przypadki, niestety, się zdarzają - tłumaczy Lemański.

Co ciekawe, jest to również popularna praktyka u wspomnianych na początku Włochach.

Absolutnie nie na desce rozdzielczej

Tym razem będzie nie o kierowcach, ale o pasażerach: ci przedniego fotela często mają paskudny zwyczaj kładzenia stóp lub całych nóg na desce rozdzielczej. Nie chodzi tu jedynie o rozpraszanie kierowcy. Miejsce, na które zazwyczaj wędrują stopy, jest tym, gdzie zamontowano poduszkę powietrzną. Ta może wybuchnąć w czasie nawet najmniejszej kolizji, choćby ze średniej wielkości zwierzęciem. W takim przypadku pasażer trzymający nogi na desce będzie miał je nie tylko poobijane, ale wręcz połamane!

Inna sprawa, że w takiej pozycji pasy bezpieczeństwa nie trzymają w odpowiedni sposób naszego ciała i jesteśmy narażeni na kolejne urazy w czasie gwałtownego hamowania, stłuczki lub wypadku.

Bez względu na to, jak i czym podróżujemy, miejmy na względzie również innych kierowców. W końcu jedziemy na wakacje, żeby wypocząć, zrelaksować się. Najlepiej zróbmy to w sposób maksymalnie bezpieczny, z wszystkimi kończynami w... aucie.

FACEBOOK PANORAMA LEGNICKA - KLIKNIJ!

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto