Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pole Dance w Nowym Sączu. Ten taniec to sport [ZDJĘCIA]

Alicja Fałek
Księgowa z Tarnowa przez przypadek stała się właścicielką szkoły pole dance w Nowym Sączu. Wspólnie z innymi kobietami stara się zmienić negatywny obraz rury utrwalony w społeczeństwie.

W konserwatywnym i pobożnym Nowym Sączu działa szkoła Pole Dance Angels. To miejsce, w którym spotykają się kobiety w różnym wieku, żeby uczyć się tańca na rurze.

- Większości kojarzy się to jednoznacznie z klubami ze striptizem - przyznaje Barbara Budzik, właścicielka szkoły. - Tymczasem pole dance to zajęcia akrobatyczne, które łączą w sobie gimnastykę, taniec i fitness.

Wzrastająca popularność tej dziedziny sportu sprawiła, że od kilku lat mówi się o wprowadzeniu jej na letnie igrzyska olimpijskie. Akrobacje, jakie wykonują na rurze kobiety, są niezwykle trudne i wymagają wiele wysiłku, ćwiczenia czasem sprawiają ból. Być może w 2020 roku, na olimpiadzie w stolicy Japonii Tokio, będziemy mogli podziwiać zmagania o złoto, srebro i brąz właśnie w tej dyscyplinie sportu. Sądeckie miłośniczki tańca na rurze mają jednak nadzieję, że wcześniej uda się im zmienić stereotypowe myślenie o pole dance.

- W tym tańcu nie chodzi o seks, a o artyzm - przekonuje Aleksandra Kaleta, instruktorka sądeckiej szkoły.

Szukała rury do domu, a kupiła szkołę tańca

Półtora roku temu Barbara Budzik była na wieczorze panieńskim swojej koleżanki w Krakowie. Zamiast popularnej imprezy w knajpie przyszła panna młoda i jej towarzyszki miały okazję obejrzeć pokaz pole dance i same spróbować swoich sił na rurze.

- Byłam zafascynowana figurami, które pokazała nam tancerka - mówi pani Barbara. - Postanowiłam, że będę trenować. Początki łatwe nie były, bo nawet zwykły obrót może sprawić trudność, ale widziałam efekty i to motywowało mnie do dalszej pracy.

Tarnowianka z zawodu jest księgową. Przed komputerem spędza co najmniej osiem godzin dziennie, co odczuwa jej kręgosłup. Przyznaje, że dzięki ćwiczeniom na rurze problemy zniknęły.

- Doszłam to takiego etapu, że postanowiłam kupić sobie rurę do domu, żeby trenować samodzielnie - opowiada pani Barbara.

Tak trafiła na ofertę sprzedaży szkoły tańca na rurze. - Postanowiłam więc zmienić swoje życie, zaryzykować i przenieść się do Nowego Sącza.

Młodą, bo 27-letnią księgową mocno wspierali rodzice. Z podziwem patrzyli na jej postępy w tańcu, a gdy powiedziała im o pomyśle ze szkołą, nie zniechęcali jej, a wręcz namawiali na zmianę.

- Szkołę prowadzę od listopada ubiegłego roku. Mam kilka instruktorek i świetne panie, które przychodzą na zajęcia - zaznacza Barbara Budzik. - Szkoda tylko, że część z nich wstydzi się mówić o swoim hobby. Boją się reakcji osób, którym taniec na rurze kojarzy się z klubem go go.

To pasja okupiona siniakami

Tańczące pole dance dziewczyny mówią wprost - to boli, ale po czasie do tego bólu można się przyzwyczaić.

- Do końca życia będę pamiętać swojego pierwszego siniaka - podkreśla Natalia Orzechowska, 21-latka z Nowego Sącza. - Pojawił się na udzie i był w kształcie serca.

Pani Natalia dodaje, że siniaki, zakwasy i ból mięśni, o których istnieniu nawet nie wiedziała, nie zniechęciły jej do rury.

- To wciąga jak narkotyk. Chcę się ćwiczyć coraz więcej, a gdy widz efekty, chcę próbować coraz to nowszych figur i trudniejszych choreografii - podkreśla Natalia Orzechowska. - Tym bardziej, że mama jest ze mnie dumna, a swoim koleżankom w pracy pokazuje filmiki z moim tańcem - dodaje.

Podobnie reagują rodzice 24-letniej Aleksandry Kalety, która od dwóch lat trenuje i uczy inne kobiety.

- Tańca uczyłam się od 15 roku życia. Najpierw był hip-hop, potem jazz i disco - opowiada Aleksandra Kaleta. - Po ukończeniu studiów z wychowania fizycznego wyjechałam do Anglii z myślą, że tam będę trenować pole dance. Skąd taki pomysł? Zawsze wymykałam się stereotypom, a ta dziedzina sportu była jeszcze w Polsce mało popularna. Chciałam czegoś oryginalnego.

Rzeczywistość jednak okazała się inna, a marzenia o tańcu na rurze pani Aleksandra musiała odłożyć na inny termin. Gdy wróciła do Nowego Sącza w 2014 r. razem ze swoją przyjaciółką i imienniczką zapisała się na zajęcia do krakowskiej szkoły.

- Gdy spróbowałam pierwszy raz, to się zakochałam - podkreśla pani Aleksandra. - Ten taniec ma w sobie coś magnetycznego. Z jednej strony przyciąga wzrok publiczności, z drugiej całkowicie wciąga tancerza - dodaje.

Dlatego też sądeczan-ka trenuje niemal codzienne. Przygotowuje się do swojego pierwszego występu w profesjonalnych zawodach pole dance. W Sosnowcu 16 kwietnia odbędą się II Mistrzostwa Zagłębia w tańcu na rurze. 24-latka musi sama wymyślić choreografię, w której wykorzysta 10 figur z katalogu pole dance. Do punktacji liczyć się będzie również strój i makijaż.

- To jednak nie koniec. Wspólnie z przyjaciółką zamierzamy wystąpić w telewizyjnym talent show - zdradza pani Aleksandra. - Nie wstydzę się tego, co robię, chociaż na zajęcia przychodzą dziewczęta, które mają inne podejście. Tańczą w tajemnicy przed wszystkimi.

Wsparcie mężów i akceptacja siebie

Natalia Zychowicz, 18-latka z Nowego Sącza na początku nie przyznawała się, że trenuje taniec na rurze. Zaczęła mając zaledwie 16 lat, bo koleżanka też tańczyła.

- Byłam cichą, zamknięta w sobie nastolatką. Bałam się do kogoś odezwać pierwsza - przyznaje Natalia. - Taniec mnie otworzył. Stałam się pewną siebie i swojego ciała dziewczyną. O rurze mówię bez skrępowania.

Nastolatka dodaje, że to również zasługa rodziców, którzy zaakceptowali jej hobby. - Mama się cieszy z moich postępów i czasem żartuje, że ona też zacznie tańczyć - mówi Natalia. - Tata w pełni to akceptuje.

Podobne wsparcie, ale od męża otrzymała 43-letnia pani Wiola. Małżonek na 40 urodziny kupił jej roczny karnet o jednego z klubów fitness w Nowym Sączu.

- Tam po raz pierwszy zobaczyłam rurę i postanowiłam, że spróbuję. Był to strzał w dziesiątkę - opowiada pani Wiola. - Taniec daje mi niesamowitą satysfakcję. Udowadniam sobie, że mogę jeszcze wiele zrobić. A poza tym, w tańcu czuję się seksowna.

Pani Wiola zdradza, że po roku czasu odważyła się zaprezentować soje umiejętności po raz pierwszy. Na 40-te urodziny męża przygotowała specjalny występ. - Nigdy nie zapomnę jego miny. Był w totalnym szoku, gdy z oczu zdjęto mu opaskę i zobaczył mnie przy rurze - mówi 43-latka. - Po tym występie jeszcze bardziej mnie wspiera i zachęca do zajęć.

Natomiast 36-letnią panią Agnieszkę na zajęcia pole dance rok temu zapisał mąż. - Po urodzeniu dziecka pół roku siedziałam w domu i nic nie robiłam. Wcześniej byłam bardzo aktywna, grałam w siatkówkę - podkreśla pani Agnieszka. - Rura okazała się fajną alternatywą, od której się uzależniłam. Do tego stopnia, że zainstalowałam ją w domu.

Z zajęć jednak nie rezygnuje ze względu na atmosferę. - Mamy fajną grupę. Razem łatwiej pokonać lęk - zaznacza 36-latka. - Co tu dużo mówić. Po prostu trzeba przyjść i samemu się przekonać, czym jest taniec na rurze.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na limanowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto