PKS Lubin - proces o dyscyplinarkę

PKS Lubin - proces o dyscyplinarkę

Kierowca z wieloletnim stażem został bowiem zwolniony dyscyplinarnie za rzekome oczernianie spółki i rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o firmie.

Sprawa dotyczy audycji radiowej wyemitowanej na antenie regionalnego radia, w której mają się wypowiadać pracownicy lubińskiego PKS. Poruszyli oni kwestie nadużyć w spółce oraz tego, że prezes zarządu źle traktuje pracowników.

Szkopuł w tym, że głosy wyemitowane na antenie zostały zmienione. Jak się jednak okazuje, jeden z kierowców PKS miał wśród rozmówców rozpoznać Jarosława Laskę. Jak? – Po barwie głosu, technice mówienia i charakterystycznych słowach – zeznał świadek Bogdan D. Na pytanie sądu jakie to słowa miałyby być charakterystyczne dla Jarosława Laski Bogdan D. wymienił „kurde”.

– Wysłuchałem audycji radiowej kilka razy i stwierdziłem, że rozpoznaję jedną z dwóch osób biorących w niej udział – powiedział przed sądem Bogdan D. – Głos w prawdzie był zniekształcony, ale nie na tyle żebym nie rozpoznał do kogo należy. Jednak to tylko moje zdanie.

Bogdan D. przyznał również, że skutki konfliktu pomiędzy załogą, a zarządem PKS Lubin są bardzo negatywne. – W załodze doszło do rozłamu. Część osób wierzy w to, co zostało powiedziane w audycji radiowej, część temu po prostu zaprzecza – powiedział świadek.

Bohaterzy audycji radiowej mówią choćby o tym, że prezes spółki ze służbowego samochodu korzysta jak z prywatnego, nawet kilka razy dziennie tankuje to auto służbowym paliwem, a o kierowcach mówi, że „są jak psy do roboty.

– Prezes spółki jest z paliwa rozliczany, tak jak każdy inny pracownik firmy – powiedział Bogdan D. – I nigdy nie słyszałem aby w taki sposób wypowiadał się o kierowcach.

PKS Lubin - proces o dyscyplinarkę