Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

EuroBasket 2009: Wygraliśmy, ale nie ma czasu na świętowanie

Marcin Indzierowski
Fot. Paweł Relikowski
Biało-czerwoni na inaugurację pokonali Bułgarów 90:78. We wtorek w Hali Ludowej (godz. 18.15) gramy z reprezentacją Litwy.

Transmisje do 130 krajów świata, ponad 1200 dziennikarzy, 37 milionów złotych wydanych na przygotowania i ponad 130 tys sprzedanych biletów. Polska dawno nie organizowała imprezy na taką skalę. Dziś w naszym kraju rozpoczęły się mistrzostwa Europy w koszykówce.

Pierwsze drużyny pojawiły się na parkietach o 16.30. W Gdańsku Rosja pokonała Łotwę 81:68, zaś w Poznaniu Grecja nie dała szans Macedonii, wygrywając 86:54. Nas jednak najbardziej interesowało, co wydarzy się dwie godziny później we Wrocławiu, gdzie Polska podejmowała Bułgarię.

Zakorkowane ulice wokół Hali Ludowej, zdesperowani kibice zaopatrzeni w kartki z napisem "kupię bilet", wszechobecne biało-czerwone barwy i atmosfera naprawdę wielkiego sportowego święta. Pozbawiona ligowej koszykówki stolica Dolnego Śląska nie mogła się już doczekać powrotu do miasta basketu w najlepszym wydaniu.

- Wrocław to najbardziej koszykarskie miasto w Polsce, a dziś bez wątpienia stolica koszykówki w Europie - mówił pół godziny przed meczem, w trakcie oficjalnego otwarcia EuroBasketu, premier Donald Tusk. Kibice zgromadzeni w Hali Ludowej nagrodzili go za ten komplement rzęsistymi brawami.

Potem siedem tysięcy fanów polskiej reprezentacji nie szczędziło już oklasków i wiwatów bohaterom poniedziałkowego wieczoru, podopiecznym Muliego Katzurina.

Powodów ku temu nie brakowało. Polacy w wyjściowej piątce: Koszarek-Logan-Ignerski-Lampe-Gortat od początku grali jak z nut, świetnie spisując się zwłaszcza w ofensywie. Imponowali nie tylko zawodnicy mający status największych gwiazd kadry, czyli Marcin Gortat i Maciej Lampe. Znakomicie radził sobie także doskonale znający wrocławską halę Michał Ignerski. Grający niegdyś w Śląsku Wrocław 29-letni skrzydłowy już w inauguracyjnej kwarcie zdobył 11 punktów.
- Ten mecz był dla nas wielkim znakiem zapytania, dlatego wyszliśmy na parkiet maksymalnie skoncentrowani - podkreślał Ignerski.

Polacy rewelacyjnie spisali się w ostatnich trzech minutach pierwszej kwarty. Zanotowali wówczas serię punktową 15:0. Po dwie trójki trafili w tym fragmencie meczu Łukasz Koszarek i wspomniany Ignerski, a akcją 2+1 popisał się niezawodny Gortat.

Gdyby nie kilka błędów w obronie, przewaga Polski byłaby jeszcze większa. Katzurin musiał być jednak zadowolony z postawy swoich graczy, bo pierwszych zmian dokonał dopiero w 11. minucie. Z parkietu zszedł Lampe, zastąpił go Szymon Szewczyk i od razu zdobył dwa punkty. Na koniec połowy przeciętnie grający przed przerwą David Logan trafił z dystansu za trzy i zapewnił Polakom na zejście do szatni 15-punktową przewagę (52:37).

- Gramy dobrze. Przede wszystkim jesteśmy zespołem, a nie zlepkiem indywidualności. Tak trzymajmy, to po przerwie będzie równie dobrze i spokojnie wygramy - analizował w przerwie Dominik Tomczyk, były zawodnik reprezentacji Polski.

W drugiej połowie Polacy już tak dobrze nie grali, ale dobra trzecia kwarta w wykonaniu Logana (10 punktów w tej odsłonie) pozwoliła kontrolować mecz. Kryzys nastąpił w końcowej fazie spotkania, kiedy przewaga Polaków stopniała do zaledwie 7 punktów (79:72). Liderzy polskiej kadry stanęli jednak na wysokości zadania i utrzymali prowadzenie.

Po zakończeniu spotkania Polacy nie kryli radości z niezwykle ważnego zwycięstwa, ale mieli też świadomość do tego, że czasu na świętowanie praktycznie nie ma. Już we wtorek o godz. 18.15 (transmisja w TVP2) biało-czerwoni w Hali Ludowej zagrają z Litwą, która zgłasza medalowe aspiracje.
- Oni mają bardzo dobry zespół. I są kandydatem do miejsca w czołówce mistrzostw. My jesteśmy jednak przygotowani i wierzymy, że można z nimi wygrać - podkreślił Katzurin.

9 asyst, najwięcej w całym meczu, zanotował wczoraj David Logan, który zdobył też 23 punkty

5 rzutów bułgarskich koszykarzy zablokował Marcin Gortat, który zanotował też 10 zbiórek

Polska - Bułgaria 90:78 (32:21, 20:16, 23:20, 15:20)
Polska: Logan 23 (2), Ignerski 22 (4), Lampe 17 (2), Gortat 16, Koszarek 8 (2), Szewczyk 4, Szubarga 0, Chyliński 0, Roszyk 0, Witka 0.
Bułgaria: Rowland 20 (2), D. Iwanow 18 (1), Georgiew 12, Widenow 11 (1), Stojkow 8 (1), Jewtimow 7, K. Iwanow 2, Awramow 0, Kostow 0, Slawejkow 0.
W statystyce: zbiórki 40:40 (Gortat 10 - Jewtimow 10), asysty 25:10 (Logan 9 - Stojkow, Widenow po 3)

Powiedzieli po meczu:

Muli Katzurin, trener naszej reprezentacji:
To było dla nas niezwykle ważne zwycięstwo, do którego dążyliśmy za wszelką cenę. Bułgaria to niebezpieczny zespół, o czym przekonaliśmy się w drugiej połowie. Przez cały czas musimy być skupieni, wierzyć, walczyć i mieć wsparcie kibiców. Dziękuję im za doping.

Pini Gershon, trener reprezentacji Bułgarii:
W pierwszej połowie pozwoliliśmy sobie rzucić aż 15-20 punktów z kontrataków. Nie potrafiliśmy też zatrzymać Ignerskiego. Jego gra nie była dla nas zaskoczeniem. W końcu niedawno rzucił Hiszpanom pięć trójek.

Arkadiusz Koniecki, były trener reprezentacji Polski:
Zagraliśmy na tyle, żeby ten mecz w miarę spokojnie wygrać. W pierwszej połowie podobać się mogła gra Koszarka, Gortata i Ignerskiego. Potem przebudził się Logan, który przed przerwą zawodził swoją postawą. Swoją cegiełkę dołożył też Lampe. Ta piątka graczy spisywała się najlepiej i nie dziwię się, że trener Katzurin dość oszczędnie korzystał z usług rezerwowych. W przekroju całego meczu popełniliśmy jednak za dużo błędów w obronie akcji pick & roll. Słaba była komunikacja w defensywie. 78 straconych punktów nie wzięło się z niczego.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z MECZU

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: EuroBasket 2009: Wygraliśmy, ale nie ma czasu na świętowanie - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto