Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

60-lecie KGHM. Wspominają Jana Wyżykowskiego

Ewa Chojna
Jan Wyżykowski w trakcie pracy
Jan Wyżykowski w trakcie pracy Ewa Chojna
60-lecie KGHM. Wspominają Jana Wyżykowskiego.Kochałam mojego męża i szanowałam to, że ma swoją pasję i swoje cele. Rzadko bywał w domu, ale ja to rozumiałam i pogodziłam się z tym. Zawsze też powtarzał, że on przede wszystkim jest górnikiem – tak swojego męża, Jana Wyżykowskiego wspomina Kazimiera Wyżykowska, która wzięła udział w obchodach 60-lecia Polskiej Miedzi.

60-lecie KGHM. Wspominają Jana Wyżykowskiego

Dziś KGHM ma swoje święto. Pod obeliskiem w Sieroszowicach złożono kwiaty i wieńce. Ludzie związani z Polską Miedzią tłumnie uczestniczyli w uroczystościach wspominając dzień, który okazał się pierwszym dniem zagłębia miedziowego. Nikt nie myślał wtedy o tym, jak odkrycie śladów miedzi niedaleko małej wsi, w szczerym polu, wpłynie na sam region, ale i cały kraj i jego gospodarkę.

W uroczystościach udział wziął między innymi Mieczysław Bury, bliski współpracownik Jana Wyżykowskiego. - Wszystko się zaczęło w miesiącu wrześniu w roku 1956, kiedy jako młody pracownik przedsiębiorstwa geologicznego w pile przyjechałem do Sieroszowic. Może to była łąka, może jakieś ściernisko. Tam był kołek wbity w ziemię, a na nim napis Sieroszowice IG1. Nie trudno się było domyśleć, że to była lokalizacja otworu, który wyznaczył Wyżykowski. I on stał nad tym kołkiem, stał przed wielką niewiadomą – powiedział nam Mieczysław Bury. - Ale udało się.

Mieczysław Bury jest bardzo skromnym człowiekiem i w każdym słowie oddaje hołd Janowi Wyżykowskiemu. - On tu jest najważniejszy, to on znalazł miedź. A ja przyznam skromie, że mam satysfakcję. Tutaj została cząstka mojej pracy, która odmieniła ten region. Przecież w tamtym czasie nikt nie zdawał sobie sprawy z tego co to będzie. A Wyżykowski mówił, że teraz Sieroszowice będą miastem.

Mieczysław Bury przyznaje, że początki KGHM nie były łatwe. Nie było technologii, ani zbyt wielkich możliwości. To jednak nie przeszkodziło pionierom w zbudowaniu kopalni. W gronie pierwszych współpracowników Jana Wyżykowskiego był również Andrzej Rydzewski, który szukał pracy po ukończeniu studiów i trafił do zakładu geologicznego, którym kierował właśnie Wyżykowski.

- Prowadziłem badania, na rok przed odkryciem złoża w Sieroszowicach. Nie było łatwo. Były zupełnie inne warunki, Próbki trzeba było włożyć w plecak i zanieść do Rudnej Gwizdanów, skąd o północy odchodził pociąg do Warszawy. Rano już byłem w instytucie i siadałem do badań. W międzyczasie przygotowywano odpowiednie preparaty. Próbki w Sieroszowicach pobrał Wyżykowski. Okazały się one bardzo bogate w minerały, których my szukaliśmy.

Andrzej Rydzewski bardzo ciepło wspomina Jana Wyżykowskiego. - Był przede wszystkim kapitalnym szefem. Takich ludzi rzadko się spotyka. Był wspaniałym człowiekiem o wysokiej kulturze. Praca z nim, mogę powiedzieć, że była rwaniem do przodu. Jest mi bardzo przyjemnie, że mogłem kilka lat swojego życia spędzić współpracując z Janem. Będę szczery do bólu, nie spotkałem więcej takiego człowieka jak Jan po tym feralnym roku 1974.

Jednak odkrycie miedzi mogłoby poczekać na innych ludzi gdyby nie upór Wyżykowskiego i… poświęcenie jego żony Kazimiery. - To były ciężkie czasy. Jan był stuprocentowym naukowce, pochłoniętym swoją pracą. Był gościem w domu. Jak tylko przyjeżdżał, od razu mówił kiedy ma następny wyjazd. Byłam młoda, ale rozumiałam to – powiedziała nam wdowa po Janie Wyżykowskim. – Mąż się nie zajmował polityką, nie interesowały go takie sprawy. Tylko miedź. A że mieliśmy syna i córkę więc całe obowiązki spadły na mnie. Mój mąż nigdy specjalnie mnie nie wychwalał, ale właśnie może miesiąc przed śmiercią powiedział mi – to dzięki tobie ja odkryłem miedź. Jan miał świadomość, że mógł się oddać pracy naukowej tylko dlatego, że ja wzięłam na siebie wszystkie inne obowiązki.

Jednak Jan Wyżykowski dla rodziny miał zupełni inne oblicze – muzyka klasycznego. Kształcił się w tym kierunku i myślał o karierze, ale ze względu na problemy z gardłem zmienił profil nauki.
- Przede wszystkim mój mąż pięknie śpiewał i właśnie tym mnie uwiódł – przyznaje pani Kazimiera. Takie zainteresowania przejawia również wnuk Jana Wyżykowskiego, Grzegorz Duszak. - Dziadka właściwie nie znałem, ale dobrze jest mieć w rodzinie przykład człowieka, który przez swój upór i determinację osiągnął coś tak wielkiego – powiedział nam. - Dla mnie to ważne, że taki przykład mam w rodzinie i nie muszę daleko szukać wzorców ani autorytetów.

Grzegorz Duszak mieszka w Warszawie. Obecnie kończy wokalistykę jazzową na policealnym studium jazzu. Śpiewa. - Dziadek również był muzykiem i wokalistą. Był tenorem klasycznym. W sumie cały klan Wyżykowskich był związany z muzyką. Dla mnie same kopalnie nie miały większego znaczenia, ale to co dla mnie istotne, to to, że mój dziadek wiele osiągnął przez ciężką pracę. To dla mnie bardzo cenne.

ZDJĘCIA Z OBCHODÓW 60-LECIA POLSKIEJ MIEDZI ZNAJDZIECIE TUTAJ

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto